czwartek, 31 stycznia 2008

Socjalistyczne kwiaty na kapitalistycznej łące

Każdy z nas ukończył jakąś szkołę, kończy lub będzie kończył. Jednak twierdzenie, że będzie kończył wcale nie jest takie pewne, bo takiej pewności nigdy nie było i w dalszym ciągu jej nie ma. Znałem ludzi, którzy nigdy nie kończyli żadnej szkoły. Nawet obecnie znam jeszcze taką jedną osobę. Wprawdzie wywodzili się oni z okresu jeszcze przedwojennego, który już dawno minął, ale jego skutki są odczuwalne do dzisiaj. W tamtych czasach dzieci szczególnie wiejskie, nie mogły uczęszczać do szkoły, bo musiały paść krowy lub gęsi.
Po wojnie za czasów PRL- u rozpoczęto walkę z analfabetyzmem. Szczycono się, że tę walkę wygrano, ale były to tylko pozory, bo po pewnym czasie zaczął się rozkwit analfabetyzmu wtórnego.
Stało się tak niezależnie od tego, że państwo zapewniało bezpłatną naukę na wszystkich szczeblach kształcenia. Można powiedzieć, że państwo zaczęło młodzież uszczęśliwiać na siłę, przyznając ze względu na robotniczo - chłopskie pochodzenie, dodatkowe punkty przy egzaminach wstępnych na studia.
Rozwinięty był również szeroko system stypendialny. Jednak to wszystko nie było takie bezinteresowne. Po ukończeniu studiów absolwentom wręczano nakazy pracy do określonych zakładów pracy, gdzie absolwenci o odpowiednich kwalifikacjach byli niezbędni. Mówiono: Polska Ludowa dała wam wykształcenie, więc musicie być jej za to wdzięczni i wykazać się wydajną pracą (nawiasem mówiąc za marne wynagrodzenie).

W okresie budowy w Polsce podstaw socjalizmu stosowano w stosunku do narodu odpowiednie rygory, jak oparte na centralnym planowaniu szkolnictwo, niskie płace, nakazy pracy, przydziały na różnego rodzaju dobra materialne itp. Była cenzura i ograniczone możliwości kontaktowania się z zagranicą. Okres ten ogólnie mówiąc charakteryzował się totalnym zniewoleniem narodu i tak go dzisiaj jednoznacznie nazywamy.
Niskie płace w szkolnictwie spowodowały negatywną selekcję kadr nauczycielskich we wszystkich rodzajach szkół i kształcenia. Z kolei negatywna selekcja kadr oraz przyznawane punkty dla młodzieży robotniczo - chłopskiej za pochodzenie sprawiły ogólne obniżenie poziomu nauczania i spadek jakości wykształcenia absolwentów szkół wszystkich szczebli.

Popełniane błędy w szkolnictwie tamtego okresu widoczne są jeszcze obecnie w życiu społecznym, gospodarczym i politycznym wśród naszych specjalistów z różnych dziedzin. Mają one wpływ między innymi w naszym parlamencie na jakość tworzonego prawa, a tym samym na jakość życia całego narodu. Często widzimy, jak niektórzy z prominentów i polityków, szczególnie w wywiadach „na żywo” mają trudności w poprawnym wysłowieniu się w języku polskim. Może dzięki temu profesorowie Miodek i Markowski będą jeszcze długo mieli zapewniony udział w audycjach radiowych i telewizyjnych.

Obecnie mamy III, a niektórzy mówią, że już nawet IV RP. Mamy gospodarkę rynkową, ale nasze szkolnictwo dalej tkwi w PRL- u ze swoimi stypendiami socjalnymi, naukowymi i zapomogami dla biednych uczniów i studentów. Tak, jak w PRL- u w dalszym ciągu twierdzimy, że mamy bezpłatne szkolnictwo. Ale w rzeczywistości rozdajemy społeczne pieniądze wg swojego widzimisię i często bogatym, a biedni muszą opłacać swoją naukę w prywatnych uczelniach.

15 stycznia 07 przysłuchiwałem się dyskusji radiowej (I PR) na temat stypendiów dla młodzieży szkół średnich i wyższych. Nie wiem, jaki jest sens tego typu dyskusji? Angażuje się do tej imprezy radiowej kilka „gadających głów”, również telefonicznie kilku słuchaczy radiowych żeby całą dyskusję uatrakcyjnić i uwiarygodnić, ale to niczego nie zmienia, niczego nie załatwia. Są to takie zwyczajne pogaduszki, z jakimi w mediach spotykamy się, na co dzień.
Czas najwyższy przyjrzeć się zagadnieniu z bliska i problem ostatecznie rozwiązać w sposób skuteczny. Ale kto to ma zrobić? Rząd i parlamentarzyści najwidoczniej nie mają w tym zakresie żadnej dobrej koncepcji. Dlatego postanowiłem na ten temat wyrazić swój pogląd w tym właśnie artykule.

Wiemy już jak było za czasów PRL- u, a jak jest obecnie? Powszechnie za najważniejsze uważa się obecnie to, że mamy wolność słowa, gospodarkę rynkową i wolność przemieszczania się poza granice Polski. Oczywiście cieszymy się z tego, ale powinniśmy również zastanowić się, jakie to niesie ze sobą skutki.
Z powodu niespotykanego bezrobocia i niskich płac, co lepsi fachowcy z różnych dziedzin wyjeżdżają do pracy za granicę. Natomiast w kraju z tego powodu już odczuwa się brak lekarzy, pielęgniarek, budowlańców i fachowców z szeregu innych zawodów. A co na to nasze władze? Władza walczy o własne stołki i zżera się nawzajem. Władza zajęta jest wyłącznie sobą i udaje, że tego problemu nie widzi.
O przyszłości kraju i narodu nikt nie myśli.
Szkolnictwo zorganizowane jest po staremu. Rozwijane jest szkolnictwo państwowe i prywatne, przyznaje się uczniom i studentom różnego rodzaju stypendia, zapomogi i zasiłki. Pieniądze, jak wiadomo nie spadają z nieba. Koszty tego rozdawnictwa musi ponosić całe zubożałe społeczeństwo.

Czy my naprawdę jesteśmy tacy głupi? Wykształceni w kraju ludzie wyjeżdżają za granicę i pomnażają dobrobyt narodów w państwach, w których pracują. A co z tego ma nasze społeczeństwo, co ma nasz kraj? Dlaczego kosztem wyrzeczeń całego narodu kształcimy kadry dla ościennych państw? Kto lub, co nas do tego zmusza?
Jeżeli ktoś w tym zakresie nieświadomie działa na szkodę narodu, to wiadomo, jakim przymiotnikiem należy go określić. Jeżeli natomiast ktoś świadomie z rozmysłem działa na szkodę narodu, to taką działalność należy nazwać po imieniu, jako zdradę narodową.

Zatem powinniśmy powiedzieć, dosyć tej zabawy!
Nie da się w całym kraju mieć gospodarkę rynkową, a jednocześnie w szkolnictwie w dalszym ciągu utrzymywać system socjalistyczny. Żeby zachować równowagę, szkolnictwo średnie i wyższe też trzeba urynkowić. Urynkowienie winno polegać na tym, że każdy uczeń szkoły średniej i student wyższej uczelni musi mieć dostęp do nisko oprocentowanego lub całkowicie nieoprocentowanego kredytu bankowego.
To właśnie będzie system stwarzający równe warunki dostępu do nauki. Każdy będzie mógł się kształcić bez niczyjej łaski, bez iluzorycznej pomocy państwa. W takim systemie na pewno wzrośnie poziom wykształcenia studentów, bo każdy absolwent będzie chciał mieć lepszy start życiowy.
Po ukończeniu nauki każdy absolwent po rozpoczęciu pracy będzie mógł spłacić zaciągnięty kredyt bankowy. Wtedy już nie ważne będzie gdzie podejmie pracę. To będzie jego własny wybór. Podejmie pracę lepiej płatną i szybciej spłaci zaciągnięty dług. Na tym właśnie będzie polegała sprawiedliwość społeczna w naszym demokratycznym państwie.

A jak się to odbywa dotychczas? Student ma studia bezpłatne, otrzymuje przez cały czas (zależnie od jego sprytu) różnego rodzaju stypendia i zapomogi, a po ukończeniu studiów wyjeżdża za granicę, bo tam lepiej płacą. Natomiast społeczeństwu pozostającemu w kraju, które łożyło na jego wykształcenie, w najlepszym wypadku prześle uśmiech ze słowami: „ a teraz możecie mnie pocałować...”. Czy społeczeństwo musi dalej te praktyki tolerować?
Reformując system należy również skończyć z nonsensem dotowania „uniwersytetów trzeciego wieku”. Ludzie w wieku poprodukcyjnym niech się sobie kształcą, ale za własne pieniądze. W normalnym świecie chyba tylko paranoik zechce inwestować w emerytów, którym dyplom już do niczego się nie przyda. Wiek emerytalny nie jest okresem sprzyjającym do zdobywania wiedzy, a przeciwnie, jest to czas na to, aby swoją wcześniej zdobytą wiedzę i doświadczenie życiowe przekazać młodszemu pokoleniu, przed którym otworem stoi przyszłość.
W wyniku prowadzenia dotychczasowej nonsensownej polityki w szkolnictwie i z różnych innych powodów, dużą część społeczeństwa z kilku pokoleń mamy straconą. Między innymi, dlatego mamy tak olbrzymie opóźnienie w rozwoju naszego kraju w stosunku do państw przodujących.
Wszyscy doskonale wiemy, że inwestowanie w wykształcenie młodzieży jest inwestycją najbardziej opłacalną, ale pod warunkiem, że tę wykształconą młodzież potrafimy później odpowiednio zagospodarować i z pożytkiem wykorzystać. W razie przeciwnym, będzie to tylko niczym nieuzasadnione marnotrawstwo.

Kluby sportowe na całym świecie wymieniają się swoimi zawodnikami otrzymując w zamian grube dziesiątki milionów dolarów lub złotych i wcale nie uważa się tych praktyk za handel żywym towarem, a jedynie za zwrot kosztów poniesionych na wyszkolenie danych zawodników.
Natomiast nasze władze państwowe chyba z jakichś znanych tylko sobie powodów, nawet tego nie potrafią. Ale nie powinniśmy się dziwić, władze muszą pilnować swoich intratnych posad i dodatkowo ciągle czuwać, aby im nie wytrącono stołków spod siedzenia. Czy naprawdę nikt u nas tego problemu nie widzi i nie potrafi wreszcie ustawowo rozwiązać?
Z tym pytaniem zwracam się do całego społeczeństwa naszego kraju. Ważne jest, co o tym sądzi ta część narodu, która musi ponosić koszty dotychczasowego systemu kształcenia kadr nie dla siebie, nie dla własnego kraju, ale w rzeczywistości dla bogatych państw ościennych. Chcemy nasz kraj rozwijać, ale kto to będzie robił, jeżeli wszyscy fachowcy wyjadą do pracy za granicę? Kto między innymi będzie ludzi leczył i zaopiekuje się starymi i niedołężnymi? Niech się również zastanowią nasi „dygnitarze”, kto będzie pracował na ich utrzymanie? Nie będą mieli kim rządzić, więc nie będą już nikomu potrzebni.

Dodatek dopisany w styczniu 08
To, co się dzieje obecnie w kraju, jest właśnie pośrednim skutkiem wadliwego systemu kształcenia. Służba zdrowia, kolejarze, górnicy, nauczyciele, celnicy itd, nie są zadowoleni z płac. Wszyscy fachowcy, którzy jeszcze pozostali w kraju grożą wyjazdem za granicę. Jesteśmy w Unii, więc powstał system naczyń połączonych. Płace u nas w kraju muszą być na odpowiednim poziomie w stosunku do płac unijnych. Jest tu jednak pewne ale. Jeżeli na raz wszyscy z administracją włącznie żądają podwyżek płac, to coś w tym jest. Czy to nam czegoś nie przypomina?
Dzisiaj (29.01.08) z okazji nadania tytułów profesorskich nasz najwyższy dostojnik państwowy w osobie Pana Prezydenta w swoim wystąpieniu wypowiedział się za dotychczasowym socjalistycznym systemem kształcenia. Jego wola, ma w tym chyba swój określony cel.
Ja jednak mimo wszystko pozostanę przy swoim zdaniu, jakie wyraziłem w tym artykule. Z socjalistycznym systemem kształcenia byłem związany przez 30 lat, więc mam określone rozeznanie w tym temacie.
Na zakończenie dodam pod rozwagę społeczną kilka faktów. Kraje wysoko rozwinięte, a szczególnie Stany Zjednoczone bardzo chętnie zatrudniają fachowców z całego świata zapewniając wysokie wynagrodzenie. To się im opłaca. Nie ponosiły kosztów wychowania i wykształcenia fachowców, więc jest to ich czysty zysk. Czy u nas ktoś zastanawia się nad tym, jakie są koszty wykształcenia fachowców różnych branż uwzględniając w tym również naukowców? Jeśli nie, to nie łudźmy się, granice są otwarte.
Czesław Suchcicki

Brak komentarzy: