czwartek, 7 sierpnia 2008

Tajemnica przeznaczenia

Sam fakt, że człowiek po narodzeniu, a następnie po przeżyciu określonego czasu musi umrzeć, jest niczym innym, jak tylko przeznaczeniem.
Przeznaczenie dotyczy nie tylko człowieka, ale wszystkiego, co żyje na tej Ziemi. Nawet rzeczy martwe wykonane ludzką ręką też mają „swoje przeznaczenie”. Początkowo czemuś służą, po to zostały wykonane, i też mają swój określony czas użytkowania, po którym następuje ich przetworzenie (recykling), dzięki któremu może powstać z nich coś innego i dalej służyć w innej postaci, albo mogą ulec tak zwanej utylizacji, a co będzie działo się dalej możemy się jedynie domyślać, mamy przecież odpowiednią wiedzę na ten temat i wyobraźnię......

Wróćmy jednak do człowieka, bo zagadnienie przeznaczenia w stosunku do niego jest nam na tym etapie najbardziej bliskie. Swoje przeznaczenie człowiek dziedziczy w genach po swoich rodzicach, jak również można powiedzieć, że wysysa z mlekiem swojej matki. Tak, to jest fakt, zdrowie człowieka, a więc i częściowo jego przeznaczenie zależy od tego czym się on odżywia, jak również czym potrafi zatruwać swój organizm później w ciągu swojego życia ( różne używki, nałogi itp.).
Wszystko, co poniżej piszę na temat przeznaczenia wynika z moich głębokich przemyśleń, a początek tego bierze się jeszcze z okresu mojego wczesnego dzieciństwa. Wtedy chyba nikt z mojego otoczenia nawet nie miał zielonego pojęcia o przeznaczeniu. Pamiętam, że różne trudne do zrozumienia zdarzenia nazywano “Wolą Bożą”. Jakakolwiek głębsza dyskusja na temat częstych tragicznych wydarzeń była niemożliwa, bo ucinało ją to jedno magiczne zdanie - „Wola Boża”.
W tamtych przedwojennych czasach we wsiach, jak wiadomo, oświetlało się mieszkania przy użyciu lampy naftowej. Oszczędzano wtedy na wszystkim, nawet zapałki dzielono na dwie części. Podobnie było z naftą. W jesieni i w zimie kiedy dzień jest krótki, to lampy nie zapalało się z samego wieczora, a nieco później. Z konieczności oszczędzania nafty, obowiązywała tak zwana “szara godzina”, która trwała zależnie od zamożności rodziny, nawet do kilku godzin.
W tym czasie omawiano różne sprawy gospodarskie, rodzinne, zdarzenia, plotki, bajki, a czasem opowiadano o rzeczach, jak mi się wtedy wydawało, strasznych i niesamowitych.

Jako pięcioletni chłopiec przebywałem jakiś czas u swojej babci. W tym okresie w czasie takiej szarej godziny udawało mi się podsłuchiwać - dlatego mówię podsłuchiwać - bo w rodzinie wszyscy byli już dorośli, a dziecku nie przy wszystkich rozmowach wolno było uczestniczyć. Udawałem wtedy, że śpię.
Pewnego razu rozmawiano na temat wszechpotężnej woli Bożej i nieuchronności zdarzeń, które tej woli podlegają. A wszystko zmierzało do stwierdzenia, że bez woli Bożej nic się nikomu nie stanie, nawet włos z głowy nie spadnie. Dobrze to sobie zapamiętałem. Dlatego po tak wielu latach jeszcze pamiętam, bo opowiadanie było dla mnie wtedy straszne i mocno je przeżyłem.
Babcia opowiadała, że to wszystko wydarzyło się w rodzinie, którą osobiście znała w czasie swojej młodości. A było to tak.
W rodzinie rodzi się dziecko. Wtedy dzieci rodziły się nie w szpitalach, a w domu i poród był odbierany przez kwalifikowane wiejskie babki.
Ponieważ w pobliżu stał tabor cygański, więc tak się złożyło, że w czasie porodu zjawiła się cyganka. Zobaczywszy dziecko, zaproponowała przepowiedzenie mu przyszłości. Dotknąwszy dziecka wystraszyła się. Powiedziała, że nie chce wynagrodzenia i nic już więcej nie powie.
Jednak zaintrygowani rodzice zaczęli nalegać, wtedy powiedziała, chłopiec dorośnie do dwudziestu lat i utonie w waszej studni. Oczywiście nikt w to nie uwierzył, dziecko dopiero się urodziło, a głupia cyganka już wie, co go czeka po dwudziestu latach.

Mijały lata, z dziecka wyrósł mężczyzna i wszyscy o tamtym wydarzeniu z cyganką zupełnie zapomnieli. Synowi o przepowiedni też nic nie powiedzieli. Po ukończeniu dwudziestu lat ich syn zaczął się czasem dziwnie zachowywać. Bywał smutny, nachylał się nad studnią, jakby liczył w niej odbijające się w wodzie gwiazdy.
Wtedy przypomniano sobie przepowiednię cyganki. Do studni dorobiono pokrywę, zaczęto ją zamykać na kłódkę i przez cały czas obserwowano zachowanie syna. Po kilku dniach podszedł on do studni i nachylił się na pokrywie. Gdy już kilka minut pozostawał w tej pozycji, zaniepokojeni rodzice podeszli do niego. On już nie żył. Wezwany lekarz stwierdził, że zmarł na serce. Nie ma wątpliwości, że gdyby nie było na studni pokrywy, ich syn wpadłby do niej i utonął. Czymże więc innym może to być, jak nie przeznaczeniem?
Wtedy mówiono, że nic tego nie mogło zmienić, tak musiało się stać, bo taka była wola Boża.
Nic w tym dziwnego, że takie panowało powszechne przekonanie, skoro codziennie w modlitwie rano i wieczorem ludzie powtarzali zgodnie z Pismem Świętym,
Mat. 6:10
10. Przyjdź królestwo twoje; bądź wola twoja jako w niebie, tak i na ziemi. (BG)
Zapomnieli, a może nie znali innego zapisu z tegoż Pisma Świętego,
Syr 18:6
6. Dał im wolną wolę, język i oczy, uszy i serce zdolne do myślenia. (BT) co jednoznacznie z tego wynika, że Bóg człowiekowi też dał wolną wolę i powinien on tak postępować, jak nakazuje mu jego wolna wola. (Nie wiem dlaczego w tym wersecie powiedziano “i serce zdolne do myślenia”). Może to zwykły błąd, a może rzeczywiście w tamtych czasach uważano, że serce służy do myślenia.
Właśnie teraz przy rozważaniach na temat przeznaczenia, przypomniało mi się to opowiadanie i musiałem go przytoczyć, jako przykład potwierdzający istnienie przeznaczenia. Jednak nie chcę na tym poprzestać, aby nie powstało wrażenie, że przeznaczenie jest ślepe i nieodwracalne. To by tylko mogło utwierdzać w przekonaniu, że człowiek wolnej woli nie ma, a przecież z tym nie można się zgodzić.

Człowiek może robić wszystko na co ma ochotę, byleby to, co robi, było zgodne z prawem. W przeciwnym razie musi się liczyć z konsekwencjami, jakie będzie musiał ponieść działając bezprawnie lub nie przestrzegając innych norm obowiązujących w danej społeczności.
Podobnie człowiek mając wolną wolę może wpływać na zmianę swojego przeznaczenia działając świadomie na swoją podświadomość. Dlatego śmiało i z przekonaniem musimy stwierdzić, że nikt inny tylko sam człowiek jest kowalem swojego losu i sam za ten los ponosi pełną odpowiedzialność.
W przytoczonym opowiadaniu taka śmierć młodzieńca zgodna z przepowiednią, musiała być uznana za wolę Bożą, bo chyba nie wiedziano wtedy, że człowiek mając wolną wolę może przy jej pomocy wpływać nawet na zmianę swojego przeznaczenia. Gdyby ci rodzice nie polegali wyłącznie na nieodwracalnej woli Bożej, to mogli wcześniej zasięgnąć porady lekarskiej i rozpocząć odpowiednie leczenie syna, bo nie ma wątpliwości, że miał on serce chore.
Są ludzie, którzy nie wierzą w przeznaczenie, ale większość choć wierzy to się do tego nie przyznaje, bo człowiek wykształcony nie może przecież wierzyć w coś, w co wierzyć nie wypada. Taka właśnie jest logika rozumowania niektórych ludzi, uważających siebie za ludzi wykształconych i mądrych.

Przeznaczenie istnieje obiektywnie i nie zależy od tego czy ktoś w nie wierzy czy też nie wierzy. Jest ono zakodowane w genach. Płód dopiero zaczyna się powoli rozwijać, a już w jego kodzie genetycznym dokładnie jest zapisane, jaką będzie miał płeć, jaki wzrost, jakie będzie mieć możliwości rozwoju intelektualnego, nawet jakiego koloru będą jego oczy itd.. Zakodowane są również choroby dziedziczne, na które w późniejszym czasie może, ale nie musi zapaść. Tak, może ale nie musi, bo to wszystko zakodowane jest w formie możliwości potencjalnych, jest to przeznaczenie potencjalne. Jego spełnienie zależy od określonych warunków, jakie w przyszłości powstaną lub nie powstaną i właśnie te warunki będą nasze przeznaczenie odpowiednio modyfikować. Poza tym nie zapominajmy, że człowiek mając wolną wolę - jak już wspomniałem - przy jej pomocy może swoje przeznaczenie korygować, jeżeli tylko się nauczy i będzie umiał to zrobić.

Są wprawdzie dziedziczne schorzenia typu różnego niedorozwoju, których nie da się zmienić nawet przy najbardziej silnej woli. Ale wtedy na zmianę takiego przeznaczenia też jest sposób, jeszcze można wadliwy płód usunąć lub raczej wcześniej wiedząc o schorzeniach rodziców, nie dopuścić do wydawania przez nich potomstwa. To wszystko nie tylko można, ale należy uwzględniać, chcąc mieć korygujący wpływ na przeznaczenie nie tylko swoje. Niestety, to nie jest takie proste, jak na to wygląda. Wystarczy przyjrzeć się temu, co się pisze i mówi w naszych mediach i porównać z tym, co napisałem nie tylko w tym, ale również w niektórych moich wcześniej napisanych artykułach.

sobota, 2 sierpnia 2008

Zrozumieć sens życia!

Wszelka działalność w życiu człowieka, będzie tylko błądzeniem po omacku, jeżeli nie zrozumie on sensu życia i nie potrafi podporządkować mu i zsynchronizować z nim swojej działalności.

Na zagadnienie sensu życia można spojrzeć z wielu różnych punktów widzenia. Za każdym razem, zależnie z jakiego punktu widzenia będziemy to zagadnienie analizować, rezultat będzie zupełnie inny. Będzie to zależało przede wszystkim od tego, jakie obszary tą analizą obejmiemy i kogo lub czego będzie ta analiza dotyczyć.
Wobec tego nasuwa się pytanie, kiedy zrozumienie sensu życia powinno nastąpić? To jest zrozumiałe, że musi nastąpić odpowiednio wcześnie, bo jeżeli nastąpi u schyłku życia, to jaką wtedy człowiek będzie miał bezpośrednią z tego korzyść? Wiadomo, że żadnej. Najodpowiedniejszy po temu będzie okres w miarę świadomego wchodzenia w życie, czyli czas uczęszczania do szkoły średniej. Na jej początku czy na końcu, to już nie jest takie ważne, bo nie każdy człowiek w jednakowym czasie dojrzewa.

Zrozumieć sens życia! Jest to zadanie trudne, ale chyba nie należy do niemożliwych, choć w zasadzie jest jedną z najważniejszych tajemnic Natury. Jest to zarazem temat tak pasjonujący, że nawet nie wypada nim się nie zajmować. Tym bardziej, że związany jest on z życiem, z jego takim podstawowym zagadnieniem, jakim jest proste pytanie, dlaczego i po co żyjemy? Wyrwać Naturze jeszcze jedną tajemnicę! To jest cel, do którego ludzie dążą od zarania dziejów i trzeba przyznać, że ze stosunkowo dobrymi skutkami. Zatem i to zagadnienie dotyczące zrozumienia sensu życia, jeżeli już nie uda się rozwiązać całkowicie, to żeby przynajmniej móc uchylić rąbka tej tajemnicy.
Mógłbym się założyć, że co najmniej połowa ludzkości nie rozumie sensu życia, bo się nigdy nad tym nie zastanawiała. Życie wydaje się tym ludziom tak oczywiste, jak następowanie dnia po nocy, czy występowanie pór roku. Tak są zżyci z tymi zjawiskami, że nie widzą w nich nic nadzwyczajnego. Zresztą i bez tego mają dosyć kłopotów dnia codziennego. Wiedzą jedynie na pewno, że życie to ciągła walka z przeciwnościami. Świadomość tych kłopotów zasłania im horyzont i zmniejsza pole widzenia.

Na mój własny użytek dla siebie samego, to sens życia chyba rozumiem. Mówię na własny użytek, bo wiedzieć i rozumieć coś dla siebie, to nie jest równoznaczne z tym, co wiedzę tę potrafić przekazać innym w taki sposób, aby była ona przez nich właściwie zrozumiana.
Mój sposób przedstawienia tego zagadnienia polega na ukazaniu życia opartego na ściśle określonych zasadach, mających nadprzyrodzony sens. Tym nadprzyrodzonym sensem i zasadami, są prawa Natury i przyrody, które istnieją niezależnie od woli ludzkiej. Raczej należy powiedzieć, że nie zależą od niczyjej woli, są wolą same dla siebie. Są one wieczne i nie da się ustalić kto je ustanowił. Jedni mówią, że Bóg, inni że Natura. Ale to w zasadzie nie jest najważniejsze. Nie ma powodu by się sprzeczać, bo to jest przecież jedno i to samo. To jest coś, czego nie rozumiemy i chyba nigdy nie zrozumiemy. Najważniejsza jest w tym zasada, aby te prawa przede wszystkim zrozumieć, aby ich nie łamać i wszelką swoją działalność im podporządkować.
Podstawowym prawem naturalnym jest prawo do życia i prawo dążenia do celu, który ma przed sobą każde życie. Prawo do obrony własnej i swojej własności czyli tego, co w wyniku życiowej działalności zostało wytworzone.

Żeby istniało życie i mogło się rozwijać, prawo Natury przewidziało istnienie czegoś najbardziej podstawowego, czym jest tak zwany „łańcuch pokarmowy”. To właśnie dzięki niemu, życie na Ziemi raz zapoczątkowane może trwać aż do chwili jego przerwania, niezależnie od tego w jaki sposób i z czyjego powodu to nastąpi.
Jak już wspomniałem na wstępie, na zagadnienie sensu życia można spojrzeć z wielu różnych punktów widzenia. Jednak najistotniejszym i najbardziej przydatnym w tej analizie, jak mi się wydaje, jest punkt widzenia oparty właśnie na łańcuchu pokarmowym, bo wtedy jest możliwość uwzględnienia życia w ujęciu globalnym, to znaczy możliwe jest uwzględnienie wszystkiego, co na naszej planecie żyje. Opierając się na łańcuchu pokarmowym, tym samym pominiemy wszystkie inne punkty widzenia i oprzemy się jedynie - co samo przez się jest zrozumiałe - na materialnym punkcie widzenia sensu życia, bez uwzględnienia strony duchowej w przypadku życia człowieka.

Punktem wyjścia w tych rozważaniach jest samo życie, jako takie w swej podstawowej formie, a trzeba przy tym podkreślić, że cel istnienia każdego życia jest inny. Ujmując w skrócie, powiemy że inny jest cel życia mikroorganizmów, a inny roślin i zwierząt, w tym również człowieka. To znaczy różne są cele dla wszystkiego, co żyje w powietrzu, w wodzie, w ziemi i na ziemi. A źródłem wszelkiego życia na Ziemi, jak wiadomo, jest światło słoneczne, będące tą podstawową energią docierającą do nas ze słońca. Podstawową, bo dostarcza przede wszystkim ciepła, dzięki któremu panujące na Ziemi temperatury umożliwiają życie. Poza tym pod wpływem światła słonecznego zachodzi w roślinach fotosynteza czyli pobieranie z powietrza dwutlenku węgla, następnie jego rozkład na węgiel i tlen. Tlen jest wydalany do atmosfery, a węgiel przyswajany przez rośliny i staje się ich budulcem. (Wyjątkiem jest kilka roślin również mięsożernych). Rośliny to żywe fabryki tlenu niezbędnego do życia zwierzętom. Ponadto produkują one nasiona i owoce, częściowo służące do dalszej reprodukcji, a reszta zjadana jest przez zwierzęta roślinożerne. I taki właśnie jest sens życia roślin ujęty w dużym skrócie.

Rośliny ukorzenione są w ziemi skąd czerpią wodę i składniki mineralne. Wodę czerpią również poprzez liście z pary wodnej zawartej w powietrzu, z rosy i opadów deszczowych. Do życia roślinom potrzebne jest zatem światło słoneczne, ziemia, woda i powietrze z zawartym w nim dwutlenkiem węgla.
Długość życia roślin jest bardzo zróżnicowana. Jeśli chodzi o rośliny uprawne, to są najczęściej jednoroczne. Z roślin wieloletnich najdłużej żyją drzewa. Wiek niektórych z nich przekracza nawet tysiąc lat. Życie roślin nie jest żadną sielanką, jakby to na pozór wyglądało. Rośliny współzawodniczą ze sobą o dostęp do wody, światła i o możliwość korzystania z pokarmu pobieranego z ziemi przez system korzeniowy. Wrogiem roślin uprawnych są chwasty, które często mogłyby te rośliny doprowadzić do zagłady, gdyby nie pomoc człowieka. Ale ta pomoc człowieka wcale nie jest bezinteresowna. Bo gdy człowiek roślinom nie pomoże, nie będzie miał odpowiedniego plonu. Wtedy powstanie problem, czym się będzie odżywiał sam i czym nakarmi swoje zwierzęta hodowlane?
Podobnie jest w przyrodzie dzikiej. Rośliny walczą o swój byt tylko po to, żeby przed zjedzeniem ich przez zwierzęta roślinożerne, mogły wydać nasiona, żeby mogły się później z tych nasion odrodzić. Nie wszystkim to się udaje. Najsłabsze zginą w zarodku swojego wzrostu, inne zostaną zjedzone jeszcze przed tym nim dojrzeją. Natomiast te, co wydadzą nasiona i nie będą zjedzone, też nie zmarnują się, będą siedliskiem dla rozwoju różnych bakterii i ostatecznie użyźnią glebę. Na tak użyźnionej glebie będą rosły następne pokolenia roślin i tak samo będą one spełniały na ziemi swoją rolę w łańcuchu pokarmowym. Czy nie chciałyby one żyć dłużej, cieszyć się (może nie widokiem), ale odczuwaniem działających na nie promieni słonecznych, ciepła i życiodajnego dla nich deszczu w czasie upalnego lata? Na pewno by chciały, ale niestety, żyją tylko w cyklu jednorocznym, niektóre dwuletnim lub kilkuletnim, bo tak są zaprogramowane przez Naturę, bo taka była jej wola.

Podobnie jest z drzewami choć życie niektórych z nich jest bardzo długie. Tak długie, że jest to godne podziwu, tym bardziej, gdy uwzględnimy fakt, że wyrastają one często z bardzo małych nasionek i dorastają do olbrzymich rozmiarów, jak na przykład sekwoja brazylijska. A wszystko to jest już zaprogramowane wcześniej w tym małym nasionku. Ten nasz podziw nie kończy się na tym. Rośliny wbrew temu, co o nich wiemy, potrafią ze sobą się porozumiewać.
Na przykład drzewo, chociaż związane jest tylko z jednym stałym miejscem przebywania, ma jednak zdolność do porozumiewania się z innymi drzewami na odległość. Zostało to stwierdzone naukowo.
Gdy do dwóch odległych od siebie drzew podłączono niezależną aparaturę badającą charakterystykę przepływającego prądu i jedno z drzew siekierą okaleczono, wtedy zauważono, że charakterystyka prądu tego drzewa się zmieniła. Najciekawsze jednak było to, że z małym opóźnieniem tak samo zmieniła się charakterystyka prądu w odległym drzewie, mimo że niczym nie były one ze sobą połączone. To niezbicie świadczy o tym, że okaleczone drzewo musiało wysłać innym drzewom odpowiednią informację, a te pozostałe musiały ją z pewnym opóźnieniem odebrać.
W innej sytuacji, gdy liście jednego drzewa zostały zaatakowane przez jakieś szkodniki lub bakterie, inne nawet znacznie odległe drzewa od razu przygotowują się do odparcia napastnika przez wytwarzanie w tkankach liści odpowiedniej substancji obronnej. Dzięki wydzielonej substancji drzewa te w mniejszym stopniu lub w ogóle nie były atakowane przez szkodniki. Jaką drogą wysłana informacja dociera do innych drzew? Przez glebę czy drogą naziemną, to nie jest aż tak ważne. Chodzi o fakt wysyłania informacji i jej odbioru, więc jest to niewątpliwy drugi dowód na to, że rośliny między sobą się porozumiewają. Podobnie nie powinien budzić wątpliwości wniosek, że rośliny skoro żyją, to też muszą chyba odczuwać ból i cierpienie. Przecież ich organizm leczy zadane im rany tak samo, jak to robi organizm zwierzęcia czy człowieka. Jeżeli zwierzęta odczuwają ból, to czemu by nie miały odczuwać go rośliny, przecież to też żywe organizmy.
Niektórym ludziom takie rozumowanie może wydać się zupełnie śmieszne, a może nawet powiedzą oni, że całkiem głupie. Ale to już ich sprawa ( tych niektórych ludzi).
Życie to energia, to również i ta energia otaczająca każde ciało żywe w postaci tak zwanej aury. Występuje ona u ludzi, zwierząt i drzew. Są tacy bioenergoterapeuci, którzy mają specjalne predyspozycje do leczenia ludzi dobrą energią czerpaną z kosmosu. W tym przypadku są oni jakby przekaźnikiem tej uzdrawiającej energii kosmicznej. Ciekawe jest, że każdy człowiek sam może zasilić się w dobrą energię, czerpiąc ją na przykład od dorodnej zdrowej brzozy przez objęcie jej dłońmi, dotknięcie jej swoim czołem oraz przez pozostanie w takiej pozycji przez kilka minut. Trzeba tylko wierzyć, że odbiór tej energii nastąpi i koniecznie trzeba mocno tego chcieć.
Drzewa nie biorą bezpośredniego udziału w łańcuchu pokarmowym za wyjątkiem ich nasion, owoców, nektaru z kwiatów i soków wysysanych (przez mszyce) oraz młodych gałązek zjadanych przez niektóre zwierzęta. Ich głównym celem jest między innymi produkcja tlenu i masy drzewnej służącej człowiekowi do różnych celów. Ostatecznie masa ta, gdy już zostanie całkowicie wyeksploatowana w postaci różnych form użytkowych, ulegnie spaleniu lub rozłożeniu przez odpowiednie bakterie oraz grzyby i użyźni glebę.

Takim samym ogniwem w łańcuchu pokarmowym, jak rośliny żyjące na ziemi jest wszystko, co żyje w wodach rzek, jezior, mórz i oceanów. W wodach też żyją różne rośliny, ryby, zwierzęta i jedne z największych ssaków, jakimi są wieloryby, których długość dochodzi do osiemnastu metrów. Wszystkie one są dostosowane do życia wyłącznie w środowisku wodnym.
Z najbardziej drobnych żyjątek wodnych są bakterie, pierwotniaki oraz glony, należące odpowiednio do planktonu, zooplanktonu i fitoplanktonu. W łańcuchu pokarmowym środowiska wodnego, pierwszym ogniwem jest plankton. Nim żywią się osobniki większe, jak ryby i inne małe zwierzęta wodne. Te z kolei zjadane są przez większe osobniki. Jedne stanowią pożywienie dla drugich. W środowisku wodnym, tak jak zresztą wszędzie, też trwa ciągła walka o zachowanie gatunku, a jednocześnie ciągła walka o byt. Jeżeli zabraknie pożywienia, to osobniki słabsze zjadane są przez silniejsze nawet w obrębie tego samego gatunku.
Zatem życie wszystkich organizmów żywych w naszym świecie podporządkowane jest wspomnianemu łańcuchowi pokarmowemu.
1.Pierwszy poziom (ogniwo) tego łańcucha stanowią rośliny, których głównym źródłem życia jest światło słoneczne i woda. Część energii słonecznej rośliny absorbują i za pomocą fotosyntezy magazynują w postaci glukozy, która później jest przetwarzana na inne cukry i tłuszcze. Najciekawsze w tym jest to, że rośliny wykorzystując światło słoneczne syntetyzują materię organiczną ze składników nieorganicznych. Największą rolę odgrywają w tym glony, bo one dokonują 50 do 90% fotosyntezy na Ziemi.
2.Drugi poziom stanowią zwierzęta roślinożerne, odżywiające się pokarmem tylko roślinnym.
3.Trzeci poziom stanowią zwierzęta mięsożerne. Poziom ten składa się z kilku rzędów:
a)zwierzęta wszystkożerne, odżywiające się pokarmem roślinnym i mięsnym.
b)zwierzęta mięsożerne, odżywiające się tylko mięsem
c)w ostatnim rzędzie, czyli na końcu łańcucha pokarmowego znajdują się sępy i część owadów odżywiających się martwymi roślinami i padliną.

Z powyższego wynika, że w łańcuchu pokarmowym nic się nie marnuje. Na każdym poziomie wszystko jest doszczętnie wykorzystane. Dzieje się tak dlatego, bo w przyrodzie rządzi „prawo zachowania energii”. Prawie cała energia używana na ziemi pochodzi od słońca. Istniejące formy energii nie są stałe. Przemieniają się jedna w drugą. Z energii światła, za pomocą fotosyntezy przemienia się w roślinach w energię chemiczną. Potem korzystają z niej pośrednio zwierzęta i ludzie. Część jej oddawana jest w formie ciepła. Energii nie zużywamy, a jedynie używamy. Energia nie może być ani stworzona, ani zniszczona. Jest wieczna, zmieniają się tylko jej formy. To jest podobnie, jak z wodą. Woda używana jest przez wszystkie organizmy żywe. Bez niej nie byłoby życia. Jest ona przez te organizmy wydalana, wyparowuje ze zbiorników wodnych i przemieszcza się w atmosferze w postaci chmur. Następnie spada w postaci rosy, deszczu lub śniegu i cykl się powtarza. Ta sama ilość wody jest w obiegu obecnie, jaka była przed milionami lat. Tej samej wody używamy do dzisiaj, nic z niej nie ubyło, ani nie przybyło.
Cała energia światła zaabsorbowana przez rośliny na poziomie pierwszym, w 90% zostaje użyta na potrzeby własne roślin, a tylko jej 10% jest użyte na budowę masy własnej roślin i może być przekazana na poziom drugi. Identycznie jest na poziomie drugim i trzecim. Za każdym przejściem na poziom wyższy, wartość tej energii musi z tego powodu wzrosnąć dziesięciokrotnie.

Człowiek w łańcuchu pokarmowym znajduje się pośrodku. Jest roślino i mięsożerny. Odżywia się nasionami zbóż, owocami, warzywami i mięsem zwierząt roślinożernych specjalnie w tym celu przez siebie hodowanych. Zwierząt mięsożernych dla celów spożywczych nie hoduje, bo cena takiego mięsa byłaby zbyt wysoka. Natomiast sam człowiek jest za mądry na to, by dać się zjadać przez drapieżniki mięsożerne, za wyjątkiem nielicznych wypadków odosobnionych oraz w przypadku kanibalizmu. Jednak to wcale nie znaczy, że człowiek jest kimś zupełnie nadzwyczajnym i ostateczne „przeznaczenie” jego nie dotyczy. Przeciwnie, tak samo, jak inne organizmy zostanie strawiony oddając zmagazynowaną w sobie energię tylko w nieco opóźnionym czasie, to znaczy po śmierci. Zgodnie zresztą z prawem zachowania energii.

Wszystko przebiega zgodnie z prawami Natury. Energia nie ginie, zmienia tylko swoje formy. Woda też ma obieg zamknięty. W każdej ze swych postaci spełnia wyznaczone jej zadania, jako para wodna, ciało płynne i ciało stałe (śnieg lub lód). Utrzymuje przy życiu wszystkie organizmy żywe.
Wreszcie wszystkie organizmy żywe też mają swoje ściśle określone cele życia i zadania w tym życiu. Patrząc na rośliny wcale nie zdajemy sobie z tego sprawy, jak ogromnie ważną rolę one spełniają. Przecież to nikt inny, jak tylko rośliny wykorzystując światło słoneczne tworzą materię organiczną ze składników nieorganicznych. Tworzą materię żywą z materii nieożywionej.
Każdy organizm żywy ma tylko dwa cele w swoim życiu. Przedłużyć życie swojego gatunku przez wydanie potomstwa i ostatecznie zostać pokarmem dla innego organizmu będącego na wyższym poziomie łańcucha pokarmowego. Po to ginie jedno życie, by na jego miejscu mogło istnieć drugie życie. Coś za coś. Nie ma w życiu nic za darmo.
W świecie roślin i zwierząt wszystko od zarania dziejów odbywa się zgodnie z prawami natury. Każdy organizm dąży do wykonania swojego zaprogramowanego zadania. W związku z tym rośliny rosnące na jałowej glebie znacznie szybciej dojrzewają niż na glebie urodzajnej. A to tylko w obawie, że z powodu nieodpowiednich warunków atmosferycznych mogłyby wcześniej uschnąć nim dojrzeją ich nasiona. Podobnie nie owocujące drzewo owocowe, gdy zostanie częściowo uszkodzone, zaczyna natychmiast owocować. A wszystko tylko dlatego, żeby spełnić ciążące na nim zadanie. Liczba zwierząt na danym terenie rośnie lub maleje zależnie od tego czy ma dla siebie odpowiednią ilość pożywienia. Zatem maleje również liczba tych zwierząt, które mają duże zagrożenie ze strony swoich przeciwników, dla których same stanowią pożywienie.
Bociany troskliwie wychowują swoje młode i dbają o jak najlepszy ich rozwój i kondycję. Wiedzą, że ich potomstwo musi być silne, aby mogło w jesieni móc przelecieć dziesiątki tysięcy kilometrów w drodze do cieplejszych krajów. Dlatego osobniki niedorozwinięte są zawczasu wyrzucane z gniazda, jako nie mające szans na prawidłowy rozwój. W przypadku nagłego zmniejszenia się w okolicy pokarmu, najsłabsze z bocianiąt też są wyrzucane z gniazda. Pozostaje ich w gnieździe tylko tyle najsilniejszych, ile rodzice są w stanie wyżywić.
Podobnie, ale zupełnie inne znaczenie ma wyrzucanie z gniazda piskląt (właścicieli gniazda), przez pisklę zrodzone z podrzuconego kukułczego jaja. Pisklę kukułcze w stosunku do pozostałych, potrzebuje dużej ilości pożywienia, więc pozbywa się tych, które są słabsze i stanowią dla niego konkurencję.
Jedynie człowiek próbuje wyłamywać się spod praw Natury. Dawniej ludzie żyli krótko z powodu braku pożywienia, walk plemiennych, chorób, dużej umieralności noworodków i szalejących, co pewien czas różnych epidemii. Przeżyć mogły tylko organizmy silne. Było to zgodne z prawami Natury. Chociaż wg „Starego Testamentu” był również czas, kiedy ludzie żyli nawet po 1000 lat, ale było to bardzo dawno oraz być może dlatego, że było ich wtedy stosunkowo mało i jeszcze nie zdążyli świata zapaskudzić swoimi nieodpowiednimi działaniami wbrew prawom Natury.

Obecnie człowiek coraz bardziej korzysta ze swojego rozumu, ale nie zawsze właściwie i rozsądnie. Dzięki zdobyczom techniki i osiągnięciom medycyny, wiek ludzi znacznie się przedłużył. Zmniejszyła się umieralność noworodków również dzięki medycynie. Rodzi się jednak coraz więcej dzieci niepełnosprawnych na skutek nieodpowiedniego doboru par rodzicielskich, co do których z góry wiadomo, że nie powinny mieć potomstwa. Zażywanie narkotyków, uleganie różnym nałogom, a czasem nawet używanie niektórych leków powoduje trwałe uszkodzenie płodu w czasie ciąży lub ma wpływ na późniejszy prawidłowy rozwój dziecka. Medycyna jest już na tak wysokim poziomie, że jeszcze w stanie płodowym potrafi wykryć wady płodu i im zapobiec, ale co z tego, jeżeli badań prenatalnych prowadzi się bardzo mało lub z dziwnie uzasadnianych powodów nie prowadzi się wcale.
W trosce o swoje wyżywienie człowiek hoduje zwierzęta udomowione, których cel życia w stanie dzikim też jest wiadomy, ale zupełnie niezrozumiałe jest hodowanie w ramach swojego gatunku „ludzi drapieżników”, którzy swoim życiem nie tylko nie wnoszą dla ogółu społeczeństw ludzkich nic pożytecznego, ale wręcz przeciwnie, zagrażają ich egzystencji.

Porównania pod tym względem ludzi i zwierząt wypadają na naszą ludzką niekorzyść. Wystarczy w tym wypadku porównać miliony dzieci głodujących na świecie oraz nasze ludzkie „dzieci rośliny” z jednej strony i choćby przykładowo dzieci bocianie z drugiej. Wynik jest oczywisty, przedstawiający „człowieka rozumnego” w bardzo złym świetle.
Komu potrzebny jest tak duży przyrost naturalny np. 40 dzieci na jeden tysiąc mieszkańców w ciągu roku w takim kraju, jak Mozambik i w krajach podobnych, które nie są w stanie te swoje dzieci wyżywić?
Pozytywny wyjątek w tym względzie daje się ostatnio zauważyć w Chinach. W styczniu 2005 roku Chińczycy powitali u siebie 1300 milionowego obywatela. Tak się stało tylko dlatego, że przed laty przyjęli u siebie model 2+1, a mimo to i tak ich roczny przyrost wynosi czternaścioro dzieci. W przeciwnym razie byłoby ich teraz już ponad 1500 mln.

Czasem ciśnie się na usta pytanie, po co nam rozum, jeżeli w tak wielu przypadkach nie potrafimy z niego poprawnie korzystać? Człowiek robi taki użytek z własnego umysłu, jaki potrafi, na jaki go stać. Nikt nikomu nie może zabronić korzystania z tego przywileju. Wcale nie jest ważne , czy ten użytek jest słuszny czy może wadliwy. Tak samo, jak nie wolno pozbawiać człowieka nadziei choć byśmy z góry byli przekonani, że nic dobrego ona nie przyniesie. Jeżeli podjęliśmy w swojej świadomości przekonanie, że człowiek ma wolną wolę, to musimy się zgodzić na wszystkie wynikające z tego skutki, jednakże pod jednym warunkiem, że skutki tej woli nie będą szkodzić pozostałym członkom społeczności, w której żyjemy.
Chociaż ostateczny cel człowieka jest taki sam, jak wszystkich pozostałych organizmów żywych znajdujących się na poszczególnych poziomach łańcucha pokarmowego, to jednak człowiek w czasie swojego życia ma do spełnienia jeszcze dodatkowe, zupełnie inne stojące przed nim zadania.

Człowiek ma na Ziemi tworzyć wszechstronny rozwój, postęp i wspinać się na szczyty poznania. Przede wszystkim ma tworzyć wartości materialne, duchowe i estetyczne. Jest do tego specjalnie ukształtowany biologicznie i wyposażony w odpowiednie do tego narządy. Nie powinien ograniczać się do oczekiwania na życie wieczne w niebieskim raju po śmierci, lecz ten raj tworzyć już teraz, tutaj na ziemi w czasie swojego ziemskiego życia doczesnego. Powinien stwarzać takie warunki na ziemi, aby ten ziemski raj mógł powstawać w najbliższej przyszłości, nawet jeszcze za jego życia. Nikt i nic mu w tym nie może w zasadzie przeszkodzić. Jedyną przeszkodą może być brak wiary we własne siły, wzajemna ludzka zawiść i skierowanie swojego potencjału umysłowego w niewłaściwym kierunku, co w konsekwencji może doprowadzić do pewnej klęski nawet całego rodzaju ludzkiego. Pewne tego symptomy coraz częściej dają się ostatnio zauważyć w postaci huraganów, tajfunów, powodzi, trzęsień ziemi i jej zmian klimatycznych. Jest to niewątpliwy skutek nierozważnych działań nie tylko gospodarczych człowieka.
Człowiek powinien tworzyć postęp techniczny i naukowy umożliwiający coraz bardziej szczegółowe poznawanie wszechświata, a już najbardziej coraz dokładniejsze poznawanie samego siebie i naszej planety Ziemi, na której żyje i jest z nią (na zawsze?) związany.

W ostatnim dwudziestoleciu poza dwiema wojnami światowymi, które przyniosły ze sobą ogromne barbarzyńskie zniszczenia, ludzkość otrzymała do dyspozycji również doniosłe osiągnięcia nauki i techniki w dziedzinie lotnictwa, telewizji, układów scalonych, komputeryzacji, lotów kosmicznych i telekomunikacji komórkowej.
Informacja z dnia 14.01.2005. Przed siedmioma laty była wysłana kosmiczna sonda Cassini (ma w tym udział 17 krajów) do planety Saturn odległej od nas 1,5 miliarda km. Próbnik tej sondy będzie lądował na jednym z księżyców Saturna - Tytanie, posiadającym własną atmosferę. Koszt wyprawy jest ogromny, wynosi 3 miliardy dolarów, ale to jest prawie nic w porównaniu z kosztami poniesionymi przez Stany Zjednoczone w wojnie z Irakiem. Jest to zaledwie 1,5% kosztów wojny, które w tamtym czasie wynosiły 200 miliardów dolarów (a obecnie 600). Wkrótce się dowiemy, jaki będzie efekt tej międzyplanetarnej misji.

Żeby człowiek widział sens własnego życia, musi móc robić to, co daje mu zadowolenie, sprawia przyjemność lub to, czego inni potrzebują, czego inni nie potrafią, a uogólniając zagadnienie, robić to, na co jest społeczne zapotrzebowanie. Wtedy będzie miał nie tylko osobistą satysfakcję z dobrze spełnionego obowiązku, ale będzie przez to wnosił swój wkład do skarbnicy dorobku ogólnospołecznego. Takie jego działanie będzie niewątpliwie stanowić też dobrą bazę, proporcjonalną do jego osobistego wkładu, dającą utrzymanie jemu i jego rodzinie.

Uważam, że takie właśnie działanie człowieka, polegające na prawidłowym i maksymalnym wykorzystaniu ludzkiego umysłu, tego największego dobra, jakim obdarzyła nas Natura, jest celem i zadaniem nadrzędnym, któremu oprócz innych zadań, winno być podporządkowane całe ludzkie życie.
Oczywiste jest, że każdy człowiek ma swój określony talent i wiedzę, jaką mógł zdobyć w czasie lat swojej nauki. Dlatego każdy powinien z siebie dawać tyle na ile go stać i otrzymywać w zamian odpowiednio tyle, ile warta jest jego użyteczna działalność. Oprócz innego dorobku, powinien zadbać, aby po sobie zostawić zdrowe i dobrze wychowane potomstwo, które nie będzie ciężarem dla społeczeństwa, a on sam nie będzie musiał się jego wstydzić. Jednym słowem powinien pozostawić po sobie ślad godny zapamiętania przez potomnych.