czwartek, 7 sierpnia 2008

Tajemnica przeznaczenia

Sam fakt, że człowiek po narodzeniu, a następnie po przeżyciu określonego czasu musi umrzeć, jest niczym innym, jak tylko przeznaczeniem.
Przeznaczenie dotyczy nie tylko człowieka, ale wszystkiego, co żyje na tej Ziemi. Nawet rzeczy martwe wykonane ludzką ręką też mają „swoje przeznaczenie”. Początkowo czemuś służą, po to zostały wykonane, i też mają swój określony czas użytkowania, po którym następuje ich przetworzenie (recykling), dzięki któremu może powstać z nich coś innego i dalej służyć w innej postaci, albo mogą ulec tak zwanej utylizacji, a co będzie działo się dalej możemy się jedynie domyślać, mamy przecież odpowiednią wiedzę na ten temat i wyobraźnię......

Wróćmy jednak do człowieka, bo zagadnienie przeznaczenia w stosunku do niego jest nam na tym etapie najbardziej bliskie. Swoje przeznaczenie człowiek dziedziczy w genach po swoich rodzicach, jak również można powiedzieć, że wysysa z mlekiem swojej matki. Tak, to jest fakt, zdrowie człowieka, a więc i częściowo jego przeznaczenie zależy od tego czym się on odżywia, jak również czym potrafi zatruwać swój organizm później w ciągu swojego życia ( różne używki, nałogi itp.).
Wszystko, co poniżej piszę na temat przeznaczenia wynika z moich głębokich przemyśleń, a początek tego bierze się jeszcze z okresu mojego wczesnego dzieciństwa. Wtedy chyba nikt z mojego otoczenia nawet nie miał zielonego pojęcia o przeznaczeniu. Pamiętam, że różne trudne do zrozumienia zdarzenia nazywano “Wolą Bożą”. Jakakolwiek głębsza dyskusja na temat częstych tragicznych wydarzeń była niemożliwa, bo ucinało ją to jedno magiczne zdanie - „Wola Boża”.
W tamtych przedwojennych czasach we wsiach, jak wiadomo, oświetlało się mieszkania przy użyciu lampy naftowej. Oszczędzano wtedy na wszystkim, nawet zapałki dzielono na dwie części. Podobnie było z naftą. W jesieni i w zimie kiedy dzień jest krótki, to lampy nie zapalało się z samego wieczora, a nieco później. Z konieczności oszczędzania nafty, obowiązywała tak zwana “szara godzina”, która trwała zależnie od zamożności rodziny, nawet do kilku godzin.
W tym czasie omawiano różne sprawy gospodarskie, rodzinne, zdarzenia, plotki, bajki, a czasem opowiadano o rzeczach, jak mi się wtedy wydawało, strasznych i niesamowitych.

Jako pięcioletni chłopiec przebywałem jakiś czas u swojej babci. W tym okresie w czasie takiej szarej godziny udawało mi się podsłuchiwać - dlatego mówię podsłuchiwać - bo w rodzinie wszyscy byli już dorośli, a dziecku nie przy wszystkich rozmowach wolno było uczestniczyć. Udawałem wtedy, że śpię.
Pewnego razu rozmawiano na temat wszechpotężnej woli Bożej i nieuchronności zdarzeń, które tej woli podlegają. A wszystko zmierzało do stwierdzenia, że bez woli Bożej nic się nikomu nie stanie, nawet włos z głowy nie spadnie. Dobrze to sobie zapamiętałem. Dlatego po tak wielu latach jeszcze pamiętam, bo opowiadanie było dla mnie wtedy straszne i mocno je przeżyłem.
Babcia opowiadała, że to wszystko wydarzyło się w rodzinie, którą osobiście znała w czasie swojej młodości. A było to tak.
W rodzinie rodzi się dziecko. Wtedy dzieci rodziły się nie w szpitalach, a w domu i poród był odbierany przez kwalifikowane wiejskie babki.
Ponieważ w pobliżu stał tabor cygański, więc tak się złożyło, że w czasie porodu zjawiła się cyganka. Zobaczywszy dziecko, zaproponowała przepowiedzenie mu przyszłości. Dotknąwszy dziecka wystraszyła się. Powiedziała, że nie chce wynagrodzenia i nic już więcej nie powie.
Jednak zaintrygowani rodzice zaczęli nalegać, wtedy powiedziała, chłopiec dorośnie do dwudziestu lat i utonie w waszej studni. Oczywiście nikt w to nie uwierzył, dziecko dopiero się urodziło, a głupia cyganka już wie, co go czeka po dwudziestu latach.

Mijały lata, z dziecka wyrósł mężczyzna i wszyscy o tamtym wydarzeniu z cyganką zupełnie zapomnieli. Synowi o przepowiedni też nic nie powiedzieli. Po ukończeniu dwudziestu lat ich syn zaczął się czasem dziwnie zachowywać. Bywał smutny, nachylał się nad studnią, jakby liczył w niej odbijające się w wodzie gwiazdy.
Wtedy przypomniano sobie przepowiednię cyganki. Do studni dorobiono pokrywę, zaczęto ją zamykać na kłódkę i przez cały czas obserwowano zachowanie syna. Po kilku dniach podszedł on do studni i nachylił się na pokrywie. Gdy już kilka minut pozostawał w tej pozycji, zaniepokojeni rodzice podeszli do niego. On już nie żył. Wezwany lekarz stwierdził, że zmarł na serce. Nie ma wątpliwości, że gdyby nie było na studni pokrywy, ich syn wpadłby do niej i utonął. Czymże więc innym może to być, jak nie przeznaczeniem?
Wtedy mówiono, że nic tego nie mogło zmienić, tak musiało się stać, bo taka była wola Boża.
Nic w tym dziwnego, że takie panowało powszechne przekonanie, skoro codziennie w modlitwie rano i wieczorem ludzie powtarzali zgodnie z Pismem Świętym,
Mat. 6:10
10. Przyjdź królestwo twoje; bądź wola twoja jako w niebie, tak i na ziemi. (BG)
Zapomnieli, a może nie znali innego zapisu z tegoż Pisma Świętego,
Syr 18:6
6. Dał im wolną wolę, język i oczy, uszy i serce zdolne do myślenia. (BT) co jednoznacznie z tego wynika, że Bóg człowiekowi też dał wolną wolę i powinien on tak postępować, jak nakazuje mu jego wolna wola. (Nie wiem dlaczego w tym wersecie powiedziano “i serce zdolne do myślenia”). Może to zwykły błąd, a może rzeczywiście w tamtych czasach uważano, że serce służy do myślenia.
Właśnie teraz przy rozważaniach na temat przeznaczenia, przypomniało mi się to opowiadanie i musiałem go przytoczyć, jako przykład potwierdzający istnienie przeznaczenia. Jednak nie chcę na tym poprzestać, aby nie powstało wrażenie, że przeznaczenie jest ślepe i nieodwracalne. To by tylko mogło utwierdzać w przekonaniu, że człowiek wolnej woli nie ma, a przecież z tym nie można się zgodzić.

Człowiek może robić wszystko na co ma ochotę, byleby to, co robi, było zgodne z prawem. W przeciwnym razie musi się liczyć z konsekwencjami, jakie będzie musiał ponieść działając bezprawnie lub nie przestrzegając innych norm obowiązujących w danej społeczności.
Podobnie człowiek mając wolną wolę może wpływać na zmianę swojego przeznaczenia działając świadomie na swoją podświadomość. Dlatego śmiało i z przekonaniem musimy stwierdzić, że nikt inny tylko sam człowiek jest kowalem swojego losu i sam za ten los ponosi pełną odpowiedzialność.
W przytoczonym opowiadaniu taka śmierć młodzieńca zgodna z przepowiednią, musiała być uznana za wolę Bożą, bo chyba nie wiedziano wtedy, że człowiek mając wolną wolę może przy jej pomocy wpływać nawet na zmianę swojego przeznaczenia. Gdyby ci rodzice nie polegali wyłącznie na nieodwracalnej woli Bożej, to mogli wcześniej zasięgnąć porady lekarskiej i rozpocząć odpowiednie leczenie syna, bo nie ma wątpliwości, że miał on serce chore.
Są ludzie, którzy nie wierzą w przeznaczenie, ale większość choć wierzy to się do tego nie przyznaje, bo człowiek wykształcony nie może przecież wierzyć w coś, w co wierzyć nie wypada. Taka właśnie jest logika rozumowania niektórych ludzi, uważających siebie za ludzi wykształconych i mądrych.

Przeznaczenie istnieje obiektywnie i nie zależy od tego czy ktoś w nie wierzy czy też nie wierzy. Jest ono zakodowane w genach. Płód dopiero zaczyna się powoli rozwijać, a już w jego kodzie genetycznym dokładnie jest zapisane, jaką będzie miał płeć, jaki wzrost, jakie będzie mieć możliwości rozwoju intelektualnego, nawet jakiego koloru będą jego oczy itd.. Zakodowane są również choroby dziedziczne, na które w późniejszym czasie może, ale nie musi zapaść. Tak, może ale nie musi, bo to wszystko zakodowane jest w formie możliwości potencjalnych, jest to przeznaczenie potencjalne. Jego spełnienie zależy od określonych warunków, jakie w przyszłości powstaną lub nie powstaną i właśnie te warunki będą nasze przeznaczenie odpowiednio modyfikować. Poza tym nie zapominajmy, że człowiek mając wolną wolę - jak już wspomniałem - przy jej pomocy może swoje przeznaczenie korygować, jeżeli tylko się nauczy i będzie umiał to zrobić.

Są wprawdzie dziedziczne schorzenia typu różnego niedorozwoju, których nie da się zmienić nawet przy najbardziej silnej woli. Ale wtedy na zmianę takiego przeznaczenia też jest sposób, jeszcze można wadliwy płód usunąć lub raczej wcześniej wiedząc o schorzeniach rodziców, nie dopuścić do wydawania przez nich potomstwa. To wszystko nie tylko można, ale należy uwzględniać, chcąc mieć korygujący wpływ na przeznaczenie nie tylko swoje. Niestety, to nie jest takie proste, jak na to wygląda. Wystarczy przyjrzeć się temu, co się pisze i mówi w naszych mediach i porównać z tym, co napisałem nie tylko w tym, ale również w niektórych moich wcześniej napisanych artykułach.

Brak komentarzy: