niedziela, 30 listopada 2008

Dobór naturalny i ciągłość pokoleniowa

W pierwszym rzędzie należy sobie zadać pytanie, czy wydanie potomstwa jest przywilejem, wolną wolą, czy może obowiązkiem poszczególnych członków społeczeństwa?
To zależy z jakiego punktu widzenia na to patrzymy. Można na to spojrzeć z punktu widzenia kościoła, państwa lub zachowania ciągłości pokoleniowej rodziny itd. Punkty widzenia wymienionych instytucji na pewno będą różne, bo stawiane przez nie cele też nie są jednakowe. Nawet punkty widzenia na to zagadnienie samych tylko rodzin, będą się bardzo różniły od siebie w zależności od okoliczności i sytuacji życiowych poszczególnych rodzin.

Otóż zachowanie gatunku jest podstawowym i niezaprzeczalnym prawem każdej istoty żywej. Jest to zakodowane w genach poszczególnych istot żywych i niezależne od ich świadomości. Jest to wrodzony instynkt nie mający nic wspólnego ze świadomością nawet tych osobników, które świadomość posiadają.
Następnym prawem jest dobór naturalny, dzięki któremu szansę przetrwania mają tylko osobniki najsilniejsze, najlepiej przystosowane do warunków w jakich żyją. Ogólnie w przyrodzie występuje selekcja naturalna. Słabe organizmy giną z różnych powodów i w różnych stadiach swego rozwoju. Tylko osobniki najsilniejsze będąc w wieku dojrzałym, łączą się w pary z najsilniejszymi osobnikami płci przeciwnej i dzięki temu wydają silne i zdrowe potomstwo.

Nie wszystkim może się to podobać, ale musimy się zgodzić, że prawo doboru naturalnego dotyczy nie tylko zwierząt, dotyczy tak samo i ludzi. Nikt tego prawa nie wymyślił, zostało ono jedynie zauważone, a stworzyła je sama Natura.
Istniejące w przyrodzie prawo zachowania gatunku polega na takim zakodowaniu poszczególnych osobników, że łączą się w pary tylko osobniki najbardziej do siebie pasujące, to znaczy mogące wydać najlepsze jakościowo potomstwo. Dotyczy to nie tylko zwierząt, ale również i ludzi. We właściwym dobieraniu się osobników podstawową rolę spełniają ich zmysły. Będzie to głównie wzrok, słuch, węch, dotyk. Wszystkie te doznania zmysłowe po przetworzeniu w ich mózgach, oddziałując jednocześnie na odpowiednie hormony, tworzą wzajemne pozytywne lub negatywne uczucia. Od jakości tych właśnie uczuć zależy pozytywny lub negatywny wynik doboru naturalnego.

Po wnikliwszym przyjrzeniu się temu zagadnieniu, możemy zauważyć, że natura przewidziała również możliwość zaistnienia też warunków wpływających negatywnie na dobór naturalny. To znaczy takich, w których dobór mógłby odbyć się nie zawsze zgodnie z założeniem, w którym by zawiodły u łączących się par posiadane zmysły. Ot chociażby może nie zupełnie prawdziwy, ale wydaje się na pierwszy rzut oka dosyć prawdopodobny przykład.

Jak wiadomo, osobnik płci żeńskiej posiada dwa chromosomy XX, a osobnik płci męskiej dwa chromosomy X i Y. Na płeć dziecka nie ma żadnego wpływu matka. Płeć dziecka zależy wyłącznie od ojca, od tego który jego chromosom połączy się z chromosomem matki. Jeżeli Y, będzie dziecko płci męskiej, natomiast jeżeli połączy się X, będzie dziecko płci żeńskiej.
Można przypuszczać, że ojciec będąc w danym okresie osobnikiem w słabszej kondycji, będzie posiadał chromosomy Y też mniej aktywne. Dlatego wtedy nie dojdzie do połączenia chromosomów XY, a połączą się chromosomy XX i dziecko otrzyma silniejszą płeć żeńską. Być może w ten sposób, w tej ostatniej fazie też następuje eliminowanie możliwości powstawania osobników słabszych płci męskiej, która jak wiadomo w doborze naturalnym będąc bardziej aktywną, ma większy wpływ na przebieg tego doboru.

Nie tylko natura dba o właściwy dobór naturalny, ale również każde państwo jest zainteresowane posiadaniem zdrowego, silnego i mądrego społeczeństwa. Znając ujemny wpływ na potomstwo rodziców pochodzących z bliskiego pokrewieństwa, prawnie zakazuje takich związków. Tak, to zauważyli już nasi przodkowie wiele lat temu. Ale przecież nie tylko bliskie pokrewieństwo ujemnie wpływa na jakość potomstwa, taki sam, a czasem nawet gorszy wpływ mają choroby genetyczne, których ostatnio namnożyło się zbyt wiele dzięki temu, że w dobieraniu się par rodzicielskich tego zagrożenia się nie uwzględnia. Czy naprawdę nasi współcześni prawodawcy tak bardzo są zaślepieni hasłami w rodzaju, że każdy zarodek jest życiem i nie wolno go niszczyć? Czy może dlatego nie wiedzą o możliwościach zapobiegania powstawaniu takich wadliwych zarodków? Czas najwyższy prawnie ten problem uregulować, mając oczywiście na uwadze jakościową przyszłość narodu i ewentualne skutki takiego zaniedbania.

sobota, 29 listopada 2008

Nasza narodowa szopka

Przy wtórze orkiestry niemożności w naszej szopce wciąż grają swoje role stworzone przez nas kukiełki, które wg osobistych potrzeb i na własny użytek sami teraz tworzą sobie coraz nowsze role.
W tle do wtóru tańczą czarownice na scenie, też przez siebie wyczarowanej. Tym działaniom towarzyszy głośne ujadanie różnej maści zwierzątek próbujących przedstawiać swoje subiektywne racje. Natomiast osłupiałe społeczeństwo nic nie mogąc z tego zrozumieć, tylko przygląda się tym turniejowym harcom, od czasu do czasu próbując nieśmiało manifestować swój nic nie znaczący sprzeciw.
Pomieszała się nam demokracja z despotyzmem, prawa obywatelskie z obowiązkami i zwykłe chciejstwo z realnymi możliwościami. Jednym słowem zatraciliśmy poczucie czasu i rzeczywistości. Wszystko nam się pomieszało i poplątało.

Pośród wielu różnych incydentów, wywołana przez media wrzawa wokół incydentu granicznego w Gruzji z udziałem naszego prezydenta jest sztuczna i nieuzasadniona. Przez kilka dni setki mniej lub bardziej kompetentnych osób wypowiada się w tym zakresie, a żadna z nich nie była na miejscu i nie ma wiarygodnych informacji, więc nic nie wie , a udziela w mediach wywiadów i na swój subiektywny sposób komentuje zajście. Kilka osób, które tam były też prawie nic nie wiedzą, bo jak twierdzą, było ciemno i prawie nic nie było widać. Wobec tego można mniemać, że w całym tym incydencie, w jego omawianiu, nie chodziło o fakty, tylko o rozgrywkę polityczną zainteresowanych stron.

A trzeba też z naciskiem powiedzieć, że nie jest rolą naszego prezydenta osobiste sprawdzanie realizacji pokojowych porozumień na granicach Gruzji. Z tego wynika wniosek, że można było w kilku zdaniach cały problem opisać, wyjaśnić i skomentować. Niestety, wywołaną wrzawą nie tylko niczego się nie wyjaśniło, a wręcz przeciwnie, wytworzyło się zamęt w polityce międzynarodowej i w sposób nieprzemyślany, właściwie na nic wydano setki tysięcy złotych ze społecznej kasy. Tak wygląda nasza nieprzemyślana polityka zagraniczna prowadzona przez ludzi ze świecznika przy wtórze też naszych bełkotliwych mediów.

Minęło już kilka dni, a w radiu odbywa się ciąg dalszy dziennikarskich bredni opartych na niedorzecznych rozmowach wokół granicznego incydentu na granicy gruzińskiej z udziałem naszego prezydenta.
Tu mi się przypomniała sprzed kilku tygodni bardzo podobna rozmowa w radiu, gdy odpowiedzialny redaktor w dyskusji na temat ostatniego filmu Wajdy pt. "Katyń" wydaje taką oto opinię: "Ja wprawdzie filmu nie oglądałem, ale na podstawie wypowiedzi moich znajomych, którzy go oglądali uważam, że na Zachodzie on się nie przyjmie". Jeżeli to nie jest urabianie opinii publicznej, to jest wrogą propagandą, jakby powiedzieli aparatczycy z czasów PRL-u.

Miliony ludzi naszego polskiego społeczeństwa codziennie wsłuchuje się w głosy, (jakby z zaświatów) nadawane na falach PR lub ogląda "gadające głowy" z ekranów TVP. W wyniku tego naród jest już do tego stopnia otumaniony, że zupełnie stracił orientację, co jest dla niego dobre, a co złe. Co jest prawdą, a co jest oszustwem lub kpiną ze słuchaczy i widzów. Czysta medialna paranoja!
Wszystko to robią wyżej wspomniane "gadające głowy" za nasze społeczne pieniądze. Zatem nasuwa się tu uzasadnione pytanie: do czego potrzebna jest polskiemu podatnikowi taka, zresztą nierzetelna wiedza? Podatnikowi, który ledwie wiąże koniec z końcem!

Innym zagadnieniem jest bezmyślne szafowanie społecznymi pieniędzmi w celu zdobycia poklasku określonej grupy społecznej, nie zwracając uwagi na to, że takie postępowanie tylko jeszcze bardziej pogłębia społeczny chaos.
Z jednej strony utrudnia się często uzasadnioną aborcję, czego wynikiem są dwa aspekty. Po pierwsze, rodzą się dzieci obarczone wadami genetycznymi, co jest tragedią rodzinną (i nie tylko), na całe życie. Po drugie powstają z konieczności warunki do pokątnego wykonywania aborcji w nieprzystosowanych do tego warunkach przez niefachowców, co też często grozi danym kobietom w przyszłości podobną tragedią w postaci ich bezpłodności.

W tym wypadku bezpłodnym kobietom medycyna oferuje zapłodnienie in vitro. Na to nie zgadza się Kościół. Natomiast nasz rząd obiecuje pokrywanie wysokich kosztów takiego zabiegu z funduszy społecznych. A co na to społeczeństwo? Społeczeństwo twierdzi, że są ważniejsze potrzeby, na które brak pieniędzy, a kobiety, które wcześniej w niefrasobliwy sposób naraziły się na bezpłodność, a teraz koniecznie chcą mieć dzieci, to są w kraju tysiące dzieci czekających na adopcję lub jeśli koniecznie chcą być sztucznie zapłodnione, to niech to robią, ale na własny koszt.
Ciekawe kiedy nareszcie zwycięży zdrowy rozsądek? Kiedy będziemy mieli w kraju jakiś ład i porządek? Kiedy nasi politycy i parlamentarzyści zaczną rozsądnie myśleć o naszym państwie i narodzie?

niedziela, 23 listopada 2008

Rodzina, ale jaka...?

Porównując różne kraje świata można zauważyć, że na ogół kraje biedne mają większe przyrosty naturalne niż kraje bogate. W przyrodzie jest tak, że organizmy, których życie jest zagrożone, wydają więcej potomstwa. Tak już ich życie jest pod tym względem zakodowane.
Obecnie w niektórych państwach są zbyt małe przyrosty naturalne i w związku z tym zachodzi obawa nadmiernego zestarzenia się społeczeństwa. W efekcie narastania tego procesu może zabraknąć środków na utrzymanie zbyt dużego procentu ludzi niepracujących, jak np dzieci, starców i osób niepełnosprawnych. Dodatkowym problemem jest poziom wychowania i wykształcenia młodzieży oraz związane z tym różnego rodzaju patologie wynikające częściowo z niewłaściwego wychowania.

Jeśli chodzi o nasz kraj, to wydaje się, że mamy niewłaściwe struktury rodzinne wynikające przede wszystkim z istniejących warunków socjalnych. One są również przyczyną kłopotów wychowawczych, zrywania więzi rodzinnych i narastania wspomnianych patologii, jak pijaństwo, narkomania i choroby cywilizacyjne. Składa się na to przede wszystkim niedostateczny rozwój budownictwa mieszkaniowego, a w tym również budownictwa socjalnego.
Z powodu braku mieszkań następuje opóźnienie w zakładaniu rodziny. Następnie po jej założeniu zwykle na długo odkłada się podjęcie decyzji dotyczącej poczęcia potomstwa. Małżonkowie chcą się wpierw czegoś dorobić. To jest powodem, że kobiety rodzą w wieku zbyt późnym, a często w ogóle nie rodzą, bo są bezpłodne.
Natomiast kobiety płodne, szczególnie w rodzinach patologicznych rodzą w sposób niekontrolowany zbyt dużo i nie są w stanie swego potomstwa utrzymać, ani odpowiednio wychować. A wynik tego stanu rzeczy jest wiadomy. Przepełnione domy dziecka i domy poprawcze, a w dalszej konsekwencji również przepełnione więzienia.

Za taki stan sytuacji rodzinnej w kraju, należy winą obarczyć państwo. Polityka państwa nie jest prorodzinna. Jest to coraz bardziej widoczne na przestrzeni ostatnich lat. Państwo nasze przez wiele lat nie potrafi uporać się z problemem zapewnienia społeczeństwu warunków do możliwości nabycia mieszkań lub możliwości zamieszkania w budynkach socjalnych. Mamy również dziesiątki tysięcy ludzi bezdomnych, pozbawionych jakichkolwiek środków utrzymania.

To jest efekt dotychczasowej polityki. Politycy mają pełne usta frazesów szczególnie przed każdymi wyborami. Mówią wtedy, że jeśli zostaną wybrani, to będą mieć na względzie jedynie służenie narodowi, dbanie o rozwój kraju i zapewnienie narodowi lepszych warunków życia. Po wyborach zupełnie zapominają o składanych przyrzeczeniach i cała ich działalność bywa przeważnie skierowana na osobiste bogacenie się i tworzenie lepszych warunków życia, ale dla własnej rodziny.

Żeby ten negatywny obraz naszego kraju nieco zmienić, należy zacząć od zmiany stosunku państwa do rodziny. Podstawową wielkością rodziny, powinna być rodzina zawarta przynajmniej w granicach 2+2. Powszechnie wiadomo, że podstawą dobrego rozwoju i pomyślności każdej rodziny jest mieszkanie. Należy więc stworzyć warunki i popierać rozwój taniego budownictwa mieszkaniowego.

Trzeba również stwarzać w społeczeństwie takie warunki życia, aby rodzina mogła stać się rodziną wielopokoleniową, a jednym z warunków umożliwiających zaistnienie rodzin wielopokoleniowych jest możliwość posiadania przez nią odpowiednio dużego mieszkania. Wtedy młode kobiety będą mogły wcześnie rodzić swoje dzieci. Pomocą w ich wychowaniu bardzo pomocne będą babcie. Natomiast młode mamy odciążone przez babcie, będą mogły zająć się pracą zawodową, a wychowanie dzieci na tym wcale nie ucierpi. Dzieci będą pod stałą opieką wychowawczą babci i dziadka. Dodatkowym efektem takich działań będzie na pewno zmniejszanie się liczby pensjonariuszy w domach starców. Czy takie postulaty będące marzeniem większości narodu muszą pozostawać tylko w sferze marzeń?

Czas najwyższy, aby dawniejsze tak zwane „socjalistyczne wychowanie młodzieży”, które zmieniło się na „wychowanie przez ulicę” - zamienić wreszcie na wychowanie rodzinne, w pełnej rodzinie wielopokoleniowej, gdzie wiedza rodziców i doświadczenie dziadków będzie mogło być w pełni wykorzystane. Warunki życia się zmieniają. Staramy się wszystko, co nas otacza zmieniać i doskonalić, dostosowując do nowych warunków. Zapominamy tylko o człowieku. Zapominamy o nas samych. My też musimy się zmieniać i doskonalić, aby móc do nowych warunków się dostosować.

Tymczasem co w kraju mamy?
Mamy różnego rodzaju domy dla dzieci niechcianych, dla dzieci porzuconych. Specjalne domy dla ludzi zagubionych w narkotykach. Izby wytrzeźwień dla osób, które w upojeniu alkoholowym potrafią jeszcze mówić, że „człowiek to brzmi dumnie”.
Mamy domy poprawcze dla młodocianych przestępców i przepełnione wiezienia, w których recydywiści i osobnicy skazani na wieloletnie lub dożywotnie odosobnienie już się nie mieszczą. Skąd się to wszystko bierze, z czego wynika? Na te pytania odpowiedzmy sobie sami, każdy obywatel tak, jak potrafi.

Wreszcie mamy również domy opieki społecznej i domy pogodnej starości. Pogodnej dla kogo? Chyba tylko dla tych dzieci, co pozbyły się niewygodnych, zniedołężniałych rodziców. Jeżeli mamy obecnie w Polsce siedem milionów obywateli żyjących samotnie, to co może nas czekać w niedalekiej przyszłości? Odpowiedź jest prosta. Będziemy mieli również prawie tyle pensjonariuszy domów starców. Jest to przerażające!

Dlatego nie ma innego wyjścia. Trzeba odnowę narodu zacząć właśnie od najmniejszej komórki społecznej, jaką jest rodzina. Trzeba zacząć od dzieci, bo to przecież od nich przyszłość narodu będzie zależała!

sobota, 22 listopada 2008

Na krawędzi

Dosyć często tak się zdarza z różnych przyczyn, że człowiek nagle znajduje się w tak zwanym dołku, albo inaczej mówiąc, na krawędzi. Wtedy nic go już nie interesuje, nic nie cieszy. Za swoją sytuację skłonny jest obwiniać wszystkich dokoła i cały świat, za wyjątkiem siebie samego. Przysłowie powiada: człowiek czuje się tak, jak na to zasługuje. Czy wszystko, co go otacza, czyli potocznie mówiąc, ten cały świat, ma rzeczywiście na to tak wielki wpływ? A jeżeli tak, to jaki on jest ten świat, że tak wiele od niego zależy?
Na ogół wszystkim wiadomo, że świat jest piękny, tylko ludzie często tego nie dostrzegają, a na tak postawione pytanie czy jest piękny, tyle będzie różnych odpowiedzi, ilu ludzi o to zapytamy i jak im w tym czasie będzie się powodziło, względnie w jakim wtedy będą oni stanie psychicznym. Oto jeden z takich stanów przedstawiony skrótowo.

Co za cholerny świat, dłużej nie wytrzymam, okropny ból, w gardle zaschło, nawet nie mogę poruszyć językiem. W ustach nie tylko odczuwam, ale wprost słyszę szelest suchego języka. To kolka nerkowa, po prostu zwyczajny kamień w nerce. Szpital, zastrzyki znieczulające co kilka godzin (narkotyki), bez nich ból nie do zniesienia. Wszystko jest mierzone, picie i oddawany mocz też jest mierzony.
W moczu krew, dużo krwi, kamień przesuwając się poranił nerkę. Po dwóch tygodniach cierpienia małe przesunięcie i ogromna ulga, kamień wpadł do pęcherza moczowego. Już po wszystkim, - pić wodę mineralną, piwo i przychodzić na kontrolę - tak brzmi zalecenie lekarza. Nic z tego, jak ulżyło to zapomina się o bólu i wszystkich cierpieniach, które się przeszło. Nic się nie robi z tego, co zostało zalecone przez lekarza. Jest to przykład jednego małego, ale prawdziwego wycinka, zresztą z własnego życia, przedstawiający w sposób skondensowany krytyczne chwile, które dało się znieść tylko dzięki nadziei, że one miną. W takich i podobnych sytuacjach, gdy tylko zabraknie nadziei, skutki mogą być bardzo różne.

Więc jak jest z tym światem, jest piękny i dobry czy brzydki i zły ? Otóż jest ani dobry ani zły, a tylko taki jakim go widzimy lub chcemy widzieć. To wszystko jest w nas i dobro i zło. Niebo i piekło. To zależy tylko od nas. Tworzą to powstające sytuacje i my sami, i nie tylko dla siebie, ale również dla naszego otoczenia. Czasem ktoś mówi: to co robisz jest piękne i pożyteczne, ale patrząc na to obiektywnie....
Nie, nie ma obiektywnego patrzenia. Obiektywne jest wszystko to, co istnieje, ale gdy tylko to istniejące zaczynamy opisywać, od razu staje się subiektywne, bo zależy od naszego subiektywnego punktu widzenia, od okoliczności, od warunków. No i właśnie, to samo raz może być brzydkie, a drugi raz bardzo piękne.
Podobnie jest z cierpieniem. Człowiek może znieść nawet duże cierpienie pod warunkiem, że ono minie. Skąd jednak ma wiedzieć, że minie. Od tego oczywiście jest nadzieja, jest coś, co czasem utrzymuje nas przy życiu, każe znosić nawet najgorsze, w imię tego, co potem nas czeka. Więc pozostaje nam tylko NADZIEJA i WIARA w spełnienie tego, co nadzieja nam obiecuje, czego oczekujemy. W przeciwnym razie, człowiek, który utracił nadzieję nie może już od losu oczekiwać niczego, to tak jakby wszystko, co dotychczas miał, przez utratę nadziei zamienił na ten stan beznadziejny. I zrobił mu to nikt inny, tylko on sam dla siebie.

Czasem człowiek nie zdaje sobie sprawy z tego, jak wielką ma w sobie siłę, jak wielką ma nad sobą władzę, choć nie zawsze potrafi z niej korzystać, czasem nie chce, świadomie lub nieświadomie rezygnując ze wszystkich posiadanych możliwości.
W życiu człowieka zdarzają się czasem chwile trudniejsze, choć w rzeczywistości wcale nie są one trudne, tylko się nam tak wydaje, bo naprawdę co jest trudne, a co łatwe, wie tylko ten, co już wszystko na sobie doświadczył. Ale nawet i wtedy podział na łatwe i trudne nie będzie prawdziwy, bo odczucia zawsze są subiektywne.

Otóż w takich trudniejszych życiowo chwilach, człowiek słabszy psychicznie, chcąc sobie ulżyć, chwyta się często za środki bardzo niebezpieczne, grożące uzależnieniem i prowadzące stopniowo nawet do całkowitej klęski życiowej. Do tych środków należy przede wszystkim alkohol i różnego rodzaju narkotyki. Tylko organizmy silne psychicznie, to znaczy uodpornione na stresy, dobrze przygotowane do życia w różnych nawet trudnych warunkach, są w stanie oprzeć się wszelkiego rodzaju pokusom prowadzącym w efekcie do wspomnianych zgubnych nałogów - trzeba o tym pamiętać.

Innego rodzaju używką, choć z pozoru niewinną, a również prowadzącą do bardzo niebezpiecznego nałogu, jest palenie tytoniu. Zaczyna się zupełnie niewinnie, polega na chęci zaimponowania, dorównania starszym kolegom. Wynika to wprost z głupiego sposobu rozumowania. Ponieważ palę papierosy, więc jestem już dorosły, a w rzeczywistości wynika to zupełnie z czegoś innego. Z nieumiejętności zachowania się w określonych sytuacjach, z nieprzygotowania do życia w społeczeństwie.

Jako podrostek jestem w towarzystwie, zdarza się, że nie wiem co mam powiedzieć, nie wiem czasem, co mam zrobić z rękami, no to szukam wyjścia z sytuacji. Wtedy ratunek widzę w papierosie. Ale w rzeczywistości to nie jest ratunek, to jest bagno, w którym zaczynam coraz bardziej grzęznąć, szczególnie, gdy mam słabą wolę. Popadam w coraz głębsze uzależnienie, a skutki tego nałogu są wiadome. Coraz mniejsza odporność organizmu na różne przeziębienia i choroby. W następstwie poważna możliwość powstania choroby płuc, a nawet stworzenie warunków do uaktywnienia się chorób nowotworowych, szczególnie wtedy, gdy się w sobie ma już do tego predyspozycje genetyczne. Popaść w uzależnienie jest łatwo, ale wyjść z niego jest czasem bardzo trudno. Niektórym nawet nigdy się to nie udaje, a skutek tego wiadomy. Czy naprawdę wiadomy? Chyba nie do końca, skoro tak duży odsetek młodzieży daje się wciągnąć w ten alkoholowy i narkotykowy proceder. Warto się zastanowić, czyja to jest wina?

piątek, 21 listopada 2008

Nałogi i ich skutki

Nałogi to straszna plaga obejmująca w ostatnich latach coraz szersze kręgi młodzieży. Ta plaga nałogów niesie ze sobą spustoszenie psychiczne i fizyczne w organizmie ludzkim i społecznym. Ale trzeba jednak pamiętać, że to nie jest żaden dopust Boży, tylko własny wolny wybór dokonywany przez tę młodzież.
Chodzi tu głównie o problem alkoholizmu i narkomanii oraz wiążącej się z nimi, jak dotychczas nieuleczalnej choroby AIDS, na które to problemy w ramach ogólnych rozważań chciałbym w tym miejscu wyrazić swój szczególny (być może kontrowersyjny) pogląd.

W zasadzie każdy zdrowo myślący człowiek wie, względnie powinien wiedzieć, w jaki sposób i dlaczego ludzie popadają w różne nałogi i jakie tego bywają skutki. Jeżeli ludzie decydują się na tego rodzaju „zabawę”, to muszą zdawać sobie sprawę, że robią to z własnej i nieprzymuszonej woli. Jak również muszą wiedzieć, że tym samym decydują się na poniesienie w przyszłości wszelkiej odpowiedzialności za wynikające z tego skutki.
Trzeba jednak mieć również na uwadze fakt, że ta nieprzymuszona wola bywa często krępowana przez sytuacje, jakie stwarzają świadomie lub nieświadomie ludzie uchodzący niekiedy nawet za najbardziej bliskich przyjaciół. Dlatego każdy człowiek już od samego dzieciństwa musi dbać o kształtowanie swojego charakteru i swojej silnej woli, aby w przyszłości być odpornym na wszelkie ujemne wpływy otoczenia środowiskowego. Często wokół tych spraw wytwarza się zorganizowana atmosfera, która niejako wymusza u ludzi o słabszych charakterach, całkowitą uległość i podporządkowanie się jawnie lub nielegalnie szerzonym złym reklamom.

Jaką zatem rolę w walce z wymienionymi plagami powinny pełnić instytucje państwowe i organizacje społeczne? Otóż wydaje się, że powinny one sprawę wychowania młodzieży postawić na odpowiednio wysokim poziomie oraz przede wszystkim powinny prowadzić w tym zakresie szeroką akcję informacyjno - uświadamiającą, a poza tym nic więcej. Natomiast do instytutów naukowych należy prowadzenie odpowiednio intensywnych badań odnośnie skutecznego leczenia tych, co w nałóg popadli i mają czym za leczenie płacić.

Każdy człowiek bezmyślnie poddający się dowolnemu nałogowi i tym samym narażający swoje zdrowie na uszczerbek, powinien z góry wiedzieć, że będzie skazany na społeczną dezaprobatę i społeczne potępienie. Sam osobiście będzie ponosił konsekwencje swoich czynów, nie będzie mógł liczyć na żadną pomoc społeczną.
Niech pozbędzie się złudzeń i nadziei pod tym względem. Nie będzie mógł liczyć na żadne miłosierdzie. Przecież już z raju Bóg wypędził pierwszych ludzi na zbity pysk za złamanie zakazu. Byli o tym z góry uprzedzeni. Jeżeli na miłosierdzie Boskie nie mogli liczyć praprzodkowie, więc tym bardziej niech nie liczą na współczucie społeczne ludzie współcześni.

Najwyższy czas skończyć z utrzymywaniem i leczeniem na koszt społeczeństwa nałogowych alkoholików i narkomanów oraz chorych na AIDS. Niech oni z góry będą o tym powiadomieni, to być może wtedy w swoim postępowaniu staną się bardziej odpowiedzialni. Wszystko, ich utrzymanie i leczenie musi być odpłatne, a kogo na to nie stać, to trudno, musi zginąć nawet w sposób niehumanitarny. Taki przecież był ich świadomy wybór.
Na świecie jest dosyć ludzi, nawet za dużo, jak na możliwości ich wyżywienia. Miliony ludzi głodują nie z własnego wyboru i nie z własnej winy. Więc tym bardziej po co społeczeństwo ma utrzymywać kosztem swoich wyrzeczeń rzesze tych, co sami siebie dobrowolnie skazali na zagładę, rzesze alkoholików i narkomanów.

Jeżeli taka, wyżej przedstawiona prawda dotrze do wszystkich potencjalnych kandydatów na zażywanie narkotyków i picie alkoholu, to na pewno wielu z nich zrezygnuje z pierwotnie wybranej drogi życia i dokona innego lepszego wyboru. Będzie to tym bardziej przekonujące i skuteczne, gdy niektórzy przedstawiciele społeczeństwa przestaną użalać się nad ciężką dolą narkomanów i żebrać na społeczne środki ich utrzymania. Jeszcze raz powtórzę, przecież takie życie było ich własnym wyborem. Chcieli, więc niech cierpią, a potencjalni kandydaci do takiego życia niech widzą, co ich w przyszłości czeka. Taka poglądowa lekcja jest bardziej skuteczna, niż odwoływanie się do jakiejkolwiek sfery uczuć.

Jeżeli natomiast problemy alkoholizmu, narkomanii i AIDS, będą traktowane na poziomie dotychczasowym, to ludzkość będzie musiała głęboko się zastanowić, jaka przyszłość czeka poszczególne społeczeństwa i narody.
Będzie coraz więcej przybywać ludzi zdemoralizowanych, niedołężnych, wymagających społecznego utrzymania, a ubywać będzie tych, co będą musieli na nich pracować. W końcu będzie musiało dojść do społecznego buntu i zdrowe społeczeństwo wtedy zapyta, w imię czego i w czyim interesie jest prowadzona taka polityka, kto na tym korzysta, a kto traci i czy naprawdę tak już musi być?

niedziela, 16 listopada 2008

Jaki jesteś naprawdę, człowieku?

Człowieku, uważasz, że myślisz racjonalnie. Masz rozum, pamięć, wyobraźnię i wolną wolę. Potrafisz obserwować, kojarzyć zjawiska i wyciągać z tego odpowiednie wnioski. Wiesz i wierzysz w to, że zostałeś stworzony przez Boga, istotę która stworzyła cały wszechświat, cały układ planetarny. Układ, którego wcześniej nie było, dopiero Bóg, który jest wieczny, nie mający swego początku ani końca, stworzył go wprost z niczego siłą swojej woli. Jesteś jedyną istotą stworzoną przez Boga na obraz i jego podobieństwo. A jednocześnie jesteś istotą, która w swej zarozumiałości często próbuje temu Bogu dorównać i sprawia wrażenie, że naprawdę wie, co Bogu jest miłe, a co nie miłe.

Jesteś przekonany, że wiesz co powinieneś robić, by się Bogu podobać, a czego robić nie powinieneś, ale czy zawsze postępujesz zgodnie z tym przekonaniem? Wiesz również, że Bóg się brzydzi złymi uczynkami, bo są one grzechem i przez to możesz być przez Boga skazany na wieczne potępienie. Mimo tego grzeszysz. Chełpisz się tym, że wszystko, co cię otacza, stworzone zostało przez Boga tylko dla ciebie, byś mógł to wykorzystywać do swoich potrzeb wg własnego uznania. A co zatem zostaje dla reszty stworzeń, czy tylko łańcuch pokarmowy?
Twierdzisz, że Bóg czuwa nad tobą i kieruje twoim postępowaniem, że bez woli Bożej nawet włos z twojej głowy nie spadnie. Z drugiej strony twierdzisz, kiedy tak jest ci wygodniej, że Bóg dał tobie wolną wolę i możesz nią rozporządzać tak, jak tylko zechcesz dla swojego dobra. Jesteś przekonany, że wyłącznie tobie Bóg dał nieśmiertelną duszę, która po śmierci twojego ciała żyć dalej będzie wiecznie z Bogiem w niebie. Gdyby Bóg rzeczywiście chciał być otoczony „takim towarzystwem”, toby je sobie stworzył, bez potrzeby oczekiwania na bezgrzeszne dusze.

Skąd „mały człowieczku” to wszystko wiesz, jeżeli Boga nigdy nie widziałeś, bo jest on duchem niewidzialnym? Skąd się bierze twoje przekonanie, że Bóg bez przerwy ma ciebie w swojej opiece, skoro z drugiej strony wiesz, że Bóg dał ci wolną wolę, byś mógł robić to, co ci się podoba? Czy naprawdę nie widzisz w tym żadnej sprzeczności, że twoje rozumowanie jest nielogiczne?
Czy w swojej zarozumiałości nie potrafisz sobie uświadomić, że Bóg w swojej doskonałości stwarzając coś tak monumentalnego, jak wszechświat – nie mógł przecież popełnić tak wielkiego błędu - by w tym przez niego stworzonym dziele było jednocześnie coś tak nielogicznego? Jesteś zarozumialcem, zaczynasz w swoim rozumowaniu zastępować Boga i nawet pouczać w jego imieniu, ale daleko ci do niego, swoją mądrością nie dorastasz mu do „pięt”. W swoich przekonaniach wyraźnie wykazujesz swoją głupotę.
Bo, jak inaczej można nazwać tezę, w której głosisz, że tylko ty masz nieśmiertelną duszę. Niby dlaczego tak jest, dlaczego ma to być prawdą? Tak, jak nie ma wolności obiektywnej, tak też nie ma obiektywnej prawdy. Na temat prawdy w swoim czasie wypowiedział się również ks. prof. Tischner. Czy ty znasz tę wypowiedź?

Otóż wszystko, co głosisz w przedmiotowej sprawie jest tylko wytworem twojej wyobraźni i ma służyć twoim własnym celom, bo taki jest w tym twój interes. Kiedy zabiegasz o realizację swoich interesów, gdy chcesz zaskarbić zaufanie ludzi, od których zależy twoje powodzenie, potrafisz być potulny i przyjazny. Natomiast po osiągnięciu celu, stajesz się zwykle fałszywy, okrutny i bezwzględny, ale nie dla wszystkich. Będąc barankiem dla przełożonych, stajesz się jednocześnie wilkiem dla swoich podwładnych.
Taki niestety jest człowiek, istota najbardziej skomplikowana ze wszystkich istot żyjących na tej planecie.

Sam siebie przed sobą próbujesz człowieku usprawiedliwić mówiąc „ I nie wódź nas na pokuszenie ..”, jakbyś chciał, a może rzeczywiście chcesz powiedzieć, że skoro „bez wiedzy Boga włos z głowy człowiekowi nie spadnie”, więc czynione przez ciebie zło wynikło tylko z tego, że to Bóg cię wodził na pokuszenie. Natomiast to, co zrobiłeś dobrego jest wyłączną twoją zasługą wynikającą z twojej wolnej woli. W innej sytuacji, aby siebie całkowicie usprawiedliwić mówisz: „Boże nie zważaj na grzechy nasze...”

Z pytaniem „Jaki naprawdę jesteś, człowieku?” zwracam się tylko do tego człowieka, który będzie uważał, że to właśnie do niego się zwracam. Natomiast wszyscy pozostali, których to pytanie nie dotyczy, niech mi wybaczą, że ich o nic nie pytam. Nie muszę pytać, bo sam jestem jednym z kilku miliardów ludzi żyjących na tym świecie, z których wielu ma być może podobny do mojego sposób myślenia. Przecież każdy z nas ma wolną wolę daną nie przez kogo innego, jak tylko przez tego samego Jedynego Boga.

niedziela, 2 listopada 2008

Dzień Zaduszny

Dzień Zaduszny niby taki sam, jak wszystkie inne, zawsze dodatkowo ubrany w aktualny przymiotnik, który pozwala je częściowo od siebie odróżniać, jak np. słoneczny, wietrzny, chłodny itp. Taki sobie zwykły, jakby jeden z wielu w życiu. W życiu, którego nie da się w kilku słowach dokładnie określić.
Wszystkim jednak wiadomo, że życie dopóki trwa, jest przez cały czas ciągłą walką wszystkiego ze wszystkim, więc i w tym dniu walka też się odbywa, tylko jest to walka zupełnie inna. W normalnych dniach zawsze walczy ktoś z kimś i coś z czymś, a nie zawsze wiadomo o co i nie zawsze wiadomo czy ta walka jest uzasadniona, czy jest konieczna. Może tylko za wyjątkiem zwierząt i roślin, gdzie zawsze wszystko jest proste i zrozumiałe. Rośliny walczą o światło, przestrzeń i wodę, a zwierzęta o przyjaźń i przetrwanie. Ponadto tak rośliny, jak i zwierzęta, walczą o zachowanie gatunku. Zupełnie inaczej wygląda to zagadnienie w odniesieniu do człowieka, bo człowiek to istota pod każdym względem najbardziej skomplikowana.

Otóż w tym wyjątkowym dniu wszystko odbywa się w sposób zupełnie odmienny. W tym dniu mamy do czynienia ze zbliżeniem się do siebie dwóch światów - Świata BYTU ze światem NIEBYTU - ale nie na drodze walki, lecz na drodze jakby wyjątkowego zbliżenia i przyjaźni. Zatem oba te światy nie walczą ze sobą w tym dniu, a tylko spotykają się, zbliżają się do siebie, jakby chciały podać sobie ręce, a przez to stworzyć lepsze warunki do przepływu informacji pomiędzy nimi.
W tym właśnie nadzwyczajnym dniu spotykają się ludzie żywi ze świata bytu z ludźmi bliskimi, których już nie ma, z ludźmi którzy w swojej wędrówce życia przeszli już na drugą stronę do świata niebytu, do świata wieczności.

Jedyna walka, jaka występuje w czasie tego spotkania, to walka zupełnie innego rodzaju. Walczy tu nasza Pamięć z naszym Zapominaniem i w jej wyniku, zależnie która ze stron jest silniejsza - rodzą się mniej lub bardziej rozległe Wspomnienia. Nie zapominajmy, że tych wspomnień potrzebują obie strony i obie strony o nie zabiegają. My po tej stronie naszego bytu, a Oni po tamtej stronie swojego niebytu. Ich istnienie w świecie niebytu, ale w bliskiej odległości od nas, zależy wyłącznie od tego, jaka będzie nasza Pamięć o Nich, gdyż to ona jest właśnie tą energią podtrzymującą wspólną więź.

Jeżeli ta więź zostanie zerwana, oni muszą od nas się oddalić, bo nic już ich nie będzie łączyć z naszym światem. Choć z wielkim żalem, ale będą musieli odejść w Niepamięć. Tam już ich nie znajdziemy nigdy. To właśnie tylko w tym kontekście często używane słowo “nigdy” jest prawdziwe i ostateczne.

Pielęgnowanie pamięci o Nich to nasz święty obowiązek. Tylko w ten sposób możemy okazać im nasz dla nich szacunek, złożyć im nasz hołd, a jednocześnie przez to utrzymać z nimi łączność.
W każdym dowolnym dniu, przy różnych okazjach, kiedy rozmyślamy o czasie, co już upłynął, kiedy przychodzą na myśl wspomnienia takie, że pod ich wpływem chciałoby się porozmawiać, powiedzieć coś czego nie powiedziano wcześniej komuś, kogo już niestety nie ma i już nie będzie nigdy, to wtedy człowiekowi robi się przykro.

Ale oto w tym szczególnym dniu poświęconym pamięci tych, co już od nas odeszli, powstaje taka okazja, że można z nimi porozmawiać. Po to ten dzień został utworzony i nazwany zadusznym. W tym właśnie dniu można przekazać im to, co mamy do przekazania i od nich również drogą telepatyczną można otrzymać wiadomości, które chcą nam przekazać.
To wszystko jest możliwe. Potrzebna jest do tego tylko nasza silna wola i wiara w spełnienie naszego postanowienia. To ta wiara sprawi, że nasze myśli połączą się z ich myślami podróżującymi w świecie niebytu, a ich z naszymi. Wszystko odbędzie się na drodze telepatii. Musimy tylko tego bardzo chcieć i wierzyć, że tak się stanie.

Być może nadejdzie czas, kiedy będziemy umieli w dowolnym czasie łączyć się z nimi przez możliwość dostrojenia częstotliwości fal nadawanych i odbieranych przez nasz mózg. Być może wtedy będziemy również mogli otrzymywać ich obraz, jak w telewizji. To nie jest wykluczone.

I rzeczywiście, nie jest to wykluczone, jeżeli uwzględnimy informację , że zostało skonstruowane “Bezprecedensowe urządzenie elektroniczne, służące do odbioru, wyboru oraz możliwości oglądania scen i wydarzeń z przeszłości. Z wyglądu przypomina normalny odbiornik TV". (Tylko niestety, wynalazek ten jest utajniony).

To jest rewelacyjny wynalazek, który może całkowicie zmienić nasze poglądy na przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Może dokonać rewolucji w naszym sposobie myślenia i w naszej wiedzy o życiu fizycznym oraz życiu pozagrobowym. Może poszerzyć wiedzę o świecie naszym i odkryć przed nami światy, których nie znamy, a jedynie tylko domyślamy się ich istnienia. To wszystko może być, ale nie będzie dopóty, dopóki wynalazek pozostanie w ukryciu. Skoro utrzymuje się go w utajnieniu, na pewno są po temu powody bardzo ważnej natury. To daje wiele do myślenia.

A tymczasem w tym zadusznym dniu, w dniu święta naszych Drogich Nieobecnych, łączą się z nimi nasze o nich wspomnienia, a oni sami są wtedy razem z nami. Jest to jedyne, co możemy dla nich zrobić i jedynie to, czego oni od nas oczekują. Oni są zawsze i wszędzie tam, gdzie są o nich nasze myśli i wtedy, kiedy o nich myślimy i pamiętamy. I na razie póki co, niechaj tak już pozostanie.