sobota, 22 listopada 2008

Na krawędzi

Dosyć często tak się zdarza z różnych przyczyn, że człowiek nagle znajduje się w tak zwanym dołku, albo inaczej mówiąc, na krawędzi. Wtedy nic go już nie interesuje, nic nie cieszy. Za swoją sytuację skłonny jest obwiniać wszystkich dokoła i cały świat, za wyjątkiem siebie samego. Przysłowie powiada: człowiek czuje się tak, jak na to zasługuje. Czy wszystko, co go otacza, czyli potocznie mówiąc, ten cały świat, ma rzeczywiście na to tak wielki wpływ? A jeżeli tak, to jaki on jest ten świat, że tak wiele od niego zależy?
Na ogół wszystkim wiadomo, że świat jest piękny, tylko ludzie często tego nie dostrzegają, a na tak postawione pytanie czy jest piękny, tyle będzie różnych odpowiedzi, ilu ludzi o to zapytamy i jak im w tym czasie będzie się powodziło, względnie w jakim wtedy będą oni stanie psychicznym. Oto jeden z takich stanów przedstawiony skrótowo.

Co za cholerny świat, dłużej nie wytrzymam, okropny ból, w gardle zaschło, nawet nie mogę poruszyć językiem. W ustach nie tylko odczuwam, ale wprost słyszę szelest suchego języka. To kolka nerkowa, po prostu zwyczajny kamień w nerce. Szpital, zastrzyki znieczulające co kilka godzin (narkotyki), bez nich ból nie do zniesienia. Wszystko jest mierzone, picie i oddawany mocz też jest mierzony.
W moczu krew, dużo krwi, kamień przesuwając się poranił nerkę. Po dwóch tygodniach cierpienia małe przesunięcie i ogromna ulga, kamień wpadł do pęcherza moczowego. Już po wszystkim, - pić wodę mineralną, piwo i przychodzić na kontrolę - tak brzmi zalecenie lekarza. Nic z tego, jak ulżyło to zapomina się o bólu i wszystkich cierpieniach, które się przeszło. Nic się nie robi z tego, co zostało zalecone przez lekarza. Jest to przykład jednego małego, ale prawdziwego wycinka, zresztą z własnego życia, przedstawiający w sposób skondensowany krytyczne chwile, które dało się znieść tylko dzięki nadziei, że one miną. W takich i podobnych sytuacjach, gdy tylko zabraknie nadziei, skutki mogą być bardzo różne.

Więc jak jest z tym światem, jest piękny i dobry czy brzydki i zły ? Otóż jest ani dobry ani zły, a tylko taki jakim go widzimy lub chcemy widzieć. To wszystko jest w nas i dobro i zło. Niebo i piekło. To zależy tylko od nas. Tworzą to powstające sytuacje i my sami, i nie tylko dla siebie, ale również dla naszego otoczenia. Czasem ktoś mówi: to co robisz jest piękne i pożyteczne, ale patrząc na to obiektywnie....
Nie, nie ma obiektywnego patrzenia. Obiektywne jest wszystko to, co istnieje, ale gdy tylko to istniejące zaczynamy opisywać, od razu staje się subiektywne, bo zależy od naszego subiektywnego punktu widzenia, od okoliczności, od warunków. No i właśnie, to samo raz może być brzydkie, a drugi raz bardzo piękne.
Podobnie jest z cierpieniem. Człowiek może znieść nawet duże cierpienie pod warunkiem, że ono minie. Skąd jednak ma wiedzieć, że minie. Od tego oczywiście jest nadzieja, jest coś, co czasem utrzymuje nas przy życiu, każe znosić nawet najgorsze, w imię tego, co potem nas czeka. Więc pozostaje nam tylko NADZIEJA i WIARA w spełnienie tego, co nadzieja nam obiecuje, czego oczekujemy. W przeciwnym razie, człowiek, który utracił nadzieję nie może już od losu oczekiwać niczego, to tak jakby wszystko, co dotychczas miał, przez utratę nadziei zamienił na ten stan beznadziejny. I zrobił mu to nikt inny, tylko on sam dla siebie.

Czasem człowiek nie zdaje sobie sprawy z tego, jak wielką ma w sobie siłę, jak wielką ma nad sobą władzę, choć nie zawsze potrafi z niej korzystać, czasem nie chce, świadomie lub nieświadomie rezygnując ze wszystkich posiadanych możliwości.
W życiu człowieka zdarzają się czasem chwile trudniejsze, choć w rzeczywistości wcale nie są one trudne, tylko się nam tak wydaje, bo naprawdę co jest trudne, a co łatwe, wie tylko ten, co już wszystko na sobie doświadczył. Ale nawet i wtedy podział na łatwe i trudne nie będzie prawdziwy, bo odczucia zawsze są subiektywne.

Otóż w takich trudniejszych życiowo chwilach, człowiek słabszy psychicznie, chcąc sobie ulżyć, chwyta się często za środki bardzo niebezpieczne, grożące uzależnieniem i prowadzące stopniowo nawet do całkowitej klęski życiowej. Do tych środków należy przede wszystkim alkohol i różnego rodzaju narkotyki. Tylko organizmy silne psychicznie, to znaczy uodpornione na stresy, dobrze przygotowane do życia w różnych nawet trudnych warunkach, są w stanie oprzeć się wszelkiego rodzaju pokusom prowadzącym w efekcie do wspomnianych zgubnych nałogów - trzeba o tym pamiętać.

Innego rodzaju używką, choć z pozoru niewinną, a również prowadzącą do bardzo niebezpiecznego nałogu, jest palenie tytoniu. Zaczyna się zupełnie niewinnie, polega na chęci zaimponowania, dorównania starszym kolegom. Wynika to wprost z głupiego sposobu rozumowania. Ponieważ palę papierosy, więc jestem już dorosły, a w rzeczywistości wynika to zupełnie z czegoś innego. Z nieumiejętności zachowania się w określonych sytuacjach, z nieprzygotowania do życia w społeczeństwie.

Jako podrostek jestem w towarzystwie, zdarza się, że nie wiem co mam powiedzieć, nie wiem czasem, co mam zrobić z rękami, no to szukam wyjścia z sytuacji. Wtedy ratunek widzę w papierosie. Ale w rzeczywistości to nie jest ratunek, to jest bagno, w którym zaczynam coraz bardziej grzęznąć, szczególnie, gdy mam słabą wolę. Popadam w coraz głębsze uzależnienie, a skutki tego nałogu są wiadome. Coraz mniejsza odporność organizmu na różne przeziębienia i choroby. W następstwie poważna możliwość powstania choroby płuc, a nawet stworzenie warunków do uaktywnienia się chorób nowotworowych, szczególnie wtedy, gdy się w sobie ma już do tego predyspozycje genetyczne. Popaść w uzależnienie jest łatwo, ale wyjść z niego jest czasem bardzo trudno. Niektórym nawet nigdy się to nie udaje, a skutek tego wiadomy. Czy naprawdę wiadomy? Chyba nie do końca, skoro tak duży odsetek młodzieży daje się wciągnąć w ten alkoholowy i narkotykowy proceder. Warto się zastanowić, czyja to jest wina?

Brak komentarzy: