niedziela, 16 listopada 2008

Jaki jesteś naprawdę, człowieku?

Człowieku, uważasz, że myślisz racjonalnie. Masz rozum, pamięć, wyobraźnię i wolną wolę. Potrafisz obserwować, kojarzyć zjawiska i wyciągać z tego odpowiednie wnioski. Wiesz i wierzysz w to, że zostałeś stworzony przez Boga, istotę która stworzyła cały wszechświat, cały układ planetarny. Układ, którego wcześniej nie było, dopiero Bóg, który jest wieczny, nie mający swego początku ani końca, stworzył go wprost z niczego siłą swojej woli. Jesteś jedyną istotą stworzoną przez Boga na obraz i jego podobieństwo. A jednocześnie jesteś istotą, która w swej zarozumiałości często próbuje temu Bogu dorównać i sprawia wrażenie, że naprawdę wie, co Bogu jest miłe, a co nie miłe.

Jesteś przekonany, że wiesz co powinieneś robić, by się Bogu podobać, a czego robić nie powinieneś, ale czy zawsze postępujesz zgodnie z tym przekonaniem? Wiesz również, że Bóg się brzydzi złymi uczynkami, bo są one grzechem i przez to możesz być przez Boga skazany na wieczne potępienie. Mimo tego grzeszysz. Chełpisz się tym, że wszystko, co cię otacza, stworzone zostało przez Boga tylko dla ciebie, byś mógł to wykorzystywać do swoich potrzeb wg własnego uznania. A co zatem zostaje dla reszty stworzeń, czy tylko łańcuch pokarmowy?
Twierdzisz, że Bóg czuwa nad tobą i kieruje twoim postępowaniem, że bez woli Bożej nawet włos z twojej głowy nie spadnie. Z drugiej strony twierdzisz, kiedy tak jest ci wygodniej, że Bóg dał tobie wolną wolę i możesz nią rozporządzać tak, jak tylko zechcesz dla swojego dobra. Jesteś przekonany, że wyłącznie tobie Bóg dał nieśmiertelną duszę, która po śmierci twojego ciała żyć dalej będzie wiecznie z Bogiem w niebie. Gdyby Bóg rzeczywiście chciał być otoczony „takim towarzystwem”, toby je sobie stworzył, bez potrzeby oczekiwania na bezgrzeszne dusze.

Skąd „mały człowieczku” to wszystko wiesz, jeżeli Boga nigdy nie widziałeś, bo jest on duchem niewidzialnym? Skąd się bierze twoje przekonanie, że Bóg bez przerwy ma ciebie w swojej opiece, skoro z drugiej strony wiesz, że Bóg dał ci wolną wolę, byś mógł robić to, co ci się podoba? Czy naprawdę nie widzisz w tym żadnej sprzeczności, że twoje rozumowanie jest nielogiczne?
Czy w swojej zarozumiałości nie potrafisz sobie uświadomić, że Bóg w swojej doskonałości stwarzając coś tak monumentalnego, jak wszechświat – nie mógł przecież popełnić tak wielkiego błędu - by w tym przez niego stworzonym dziele było jednocześnie coś tak nielogicznego? Jesteś zarozumialcem, zaczynasz w swoim rozumowaniu zastępować Boga i nawet pouczać w jego imieniu, ale daleko ci do niego, swoją mądrością nie dorastasz mu do „pięt”. W swoich przekonaniach wyraźnie wykazujesz swoją głupotę.
Bo, jak inaczej można nazwać tezę, w której głosisz, że tylko ty masz nieśmiertelną duszę. Niby dlaczego tak jest, dlaczego ma to być prawdą? Tak, jak nie ma wolności obiektywnej, tak też nie ma obiektywnej prawdy. Na temat prawdy w swoim czasie wypowiedział się również ks. prof. Tischner. Czy ty znasz tę wypowiedź?

Otóż wszystko, co głosisz w przedmiotowej sprawie jest tylko wytworem twojej wyobraźni i ma służyć twoim własnym celom, bo taki jest w tym twój interes. Kiedy zabiegasz o realizację swoich interesów, gdy chcesz zaskarbić zaufanie ludzi, od których zależy twoje powodzenie, potrafisz być potulny i przyjazny. Natomiast po osiągnięciu celu, stajesz się zwykle fałszywy, okrutny i bezwzględny, ale nie dla wszystkich. Będąc barankiem dla przełożonych, stajesz się jednocześnie wilkiem dla swoich podwładnych.
Taki niestety jest człowiek, istota najbardziej skomplikowana ze wszystkich istot żyjących na tej planecie.

Sam siebie przed sobą próbujesz człowieku usprawiedliwić mówiąc „ I nie wódź nas na pokuszenie ..”, jakbyś chciał, a może rzeczywiście chcesz powiedzieć, że skoro „bez wiedzy Boga włos z głowy człowiekowi nie spadnie”, więc czynione przez ciebie zło wynikło tylko z tego, że to Bóg cię wodził na pokuszenie. Natomiast to, co zrobiłeś dobrego jest wyłączną twoją zasługą wynikającą z twojej wolnej woli. W innej sytuacji, aby siebie całkowicie usprawiedliwić mówisz: „Boże nie zważaj na grzechy nasze...”

Z pytaniem „Jaki naprawdę jesteś, człowieku?” zwracam się tylko do tego człowieka, który będzie uważał, że to właśnie do niego się zwracam. Natomiast wszyscy pozostali, których to pytanie nie dotyczy, niech mi wybaczą, że ich o nic nie pytam. Nie muszę pytać, bo sam jestem jednym z kilku miliardów ludzi żyjących na tym świecie, z których wielu ma być może podobny do mojego sposób myślenia. Przecież każdy z nas ma wolną wolę daną nie przez kogo innego, jak tylko przez tego samego Jedynego Boga.

Brak komentarzy: