piątek, 8 lutego 2008

Wychowawcze tabu

Każde słowo ma taką wartość, jakie mu przypiszemy znaczenie, z czym będzie się ono nam kojarzyć, jakie wywoła w nas wyobrażenia, gdy je w określonej sytuacji usłyszymy lub wypowiemy.

Na wychowanie można patrzeć z dwóch punktów widzenia. Z jednej strony jest teoria wychowania, a z drugiej praktyka. Chyba w żadnej dziedzinie działalności ludzkiej nie ma tak dużej rozbieżności pomiędzy teorią i praktyką, jak właśnie w dziedzinie wychowania.
Teoretycznie wszystko odnośnie wychowania jest rozpracowane ze wszystkimi szczegółami. Wprawdzie nie wszystkie poglądy są ze sobą zbieżne, ale to niczemu nie przeszkadza, jest w czym wybierać i można zawsze wybrać sobie taki model, na jakim nam najbardziej zależy.
Tak zagadnienie przedstawia się od strony teoretycznej, a jak jest w praktyce?

Rodzą matki osiemnastoletnie, zdawałoby się pod każdym względem do tej roli przygotowane, ale często również rodzą o wiele młodsze, prawie dzieci, bez żadnego przygotowania do tej roli. Ciąże w tak młodym wieku, często, a może nawet przeważnie są niechciane, przypadkowe. Jakże może być inaczej, skoro dzieci w szkole uczy się poznawania robaków i owadów, ale nie uczy się poznania siebie, jako człowieka, przyszłego członka społeczeństwa ludzkiego. Zamiast dania dzieciom rzetelnej wiedzy o rozmnażaniu się człowieka, w rodzinie mówi się jeszcze często o wpływie bocianów na przyrost rodziny. Jaką wiedzę o tych zagadnieniach mogą przekazać dzieciom ich rodzice, którzy nawet mając tę wiedzę, nie wiedzą jak ją przekazać, bo nad tą całą wiedzą rozpostarło swoje czarne skrzydła jakieś niezidentyfikowane wielkie „Wychowawcze Tabu”.
Gdyby już od początku dziecko poznało budowę swojego ciała, tak zewnętrzną, jak i wewnętrzna, mogłoby wiedzieć z czego się ono składa, jak się poszczególne części ciała dokładnie nazywają i co do czego służy oraz jaką spełnia rolę. Wtedy dziecko nie byłoby narażone na związane z tym różnego rodzaju stresy.
Niestety, przed dzieckiem utrzymuje się to wszystko w tajemnicy lub podaje w formie zakamuflowanej. O tych sprawach dziecko dowiaduje się od rówieśników z „ulicy” i to nie wtedy, kiedy powinno się dowiedzieć, a ponadto dowiaduje się w sposób niewłaściwy. Jeszcze tragiczniej bywa, gdy się dowiaduje od różnej maści pedofilów. Skutki tego w późniejszym czasie mają często niekorzystny wpływ nie tylko na psychikę, ale i na całe dalsze życie.

Pewnego razu, a było to już bardzo dawno, kiedy odprowadzałem synka do przedszkola, on zapytał nagle; tatusiu dlaczego mój siusiak czasem się podnosi, wtedy jest tak przyjemnie...?
Można się teraz zastanawiać, co w takiej sytuacji należało powiedzieć, jak się zachować. Byłem bardzo zaskoczony pytaniem. Uwzględniając jego wiek, odpowiedziałem tak, jak wtedy potrafiłem, co mi nasunęło się na myśl.
To bardzo proste, powiedziałem. Jak wstajesz rano to prawie zawsze się przeciągasz, a jak myślisz, dlaczego? Dlatego, że rośniesz. Twój siusiak też się przeciąga, bo rośnie. On to robi z radości, że może rosnąć razem z tobą. Teraz już wiem, odpowiedział sześcioletni synek. To było jego pierwsze pytanie na taki temat. Później wszystkiego, co go interesowało, już sam szukał w różnych książeczkach, a miał ich pod dostatkiem.

Kiedyś idąc alejką parkową byłem świadkiem małego zdarzenia. Idzie mama z małym chłopcem w wieku przedszkolnym. Z przeciwnej strony idzie druga mama z dziewczynką w podobnym wieku. Chłopiec pokazuje dziewczynce język, potem mówi „dupa, dupa!”. Jak widać poznał w przedszkolu nowe słowo i chciał się nim pochwalić przed dziewczynką. Dowodzi tego pokazany dziewczynce język,( co miało oznaczać, a widzisz ja znam takie słowo, a ty nie znasz).
Zdumiewająca, choć typowa była reakcja mamy. „Jak ci nie wstyd, jak możesz tak brzydko się wyrażać, co na to powie babcia?”. Zawstydziła się, świadczył o tym rumieniec na jej twarzy.
Otóż przedstawiona sytuacja wcale nie była powodem do wstydu. Przeciwnie, mogła stać się okazją do przeprowadzenia z dzieckiem poważnej rozmowy wychowawczej. Niestety, tak się nie stało z tego chyba powodu, że mama nie była przygotowana na taką rozmowę i w ogóle nie wiedziała, jak w takiej sytuacji ma się zachować.
Powinna była zapytać dziecko, czy wie co to słowo znaczy. Potem wyjaśnić, że znaczy ono to samo co słowo pupa. Obu nazw używa się zamiennie. Podobnie na przykład używa się słowa nóżka i noga, a oba znaczą to samo, tylko słowo nóżka jest delikatniejsze.
Teraz już wiesz, że jesteś dzieckiem i jak inne dzieci masz też pupę, rączki, nóżki i inne części ciała. Masz pupę, ale przecież wiesz, że sam wcale nie jesteś pupą. Gdyby ciebie ktoś nazwał tak, jak ty nazwałeś dziewczynkę, byłoby ci na pewno przykro. Dziewczynkę obraziłeś i musisz ją teraz przeprosić. W przyszłości pamiętaj, że gdy nie będziesz wiedział, co znaczy jakieś usłyszane słowo, to zawsze możesz zapytać. Proste, prawda?
Jest to przykład, jak powinna była zareagować matka na zachowanie swojego dziecka. Nie twierdzę, że nie można tego zrobić inaczej, ale trzeba zawsze wszystko dokładnie wyjaśnić, w żadnym wypadku nie należy się oburzać, straszyć i pokrzykiwać.
Myślę, że nie ma potrzeby przytaczać tutaj więcej takich sytuacji, kiedy na tak zwane pytania intymne zadawane przez dzieci, rodzice dają odpowiedzi wymijające lub opowiadają bajeczki, które im samym dawniej opowiadano. To już nie te czasy, dzisiaj dzięki komputerom i internetowi, cały świat stał się przed dziećmi otwarty. Dlatego właśnie trzeba wcześnie zadbać o to, by dzieci w późniejszym okresie przebijając się przez gąszcz otaczającej zewsząd wiedzy, nie musiały błądzić.

Przeraża mnie czasem hipokryzja świata ludzi dorosłych. Dorośli zachowują się tak, jakby nigdy sami nie byli dziećmi. Nie chcą lub nie potrafią zrozumieć dzieci. Tymczasem bajeczny obraz dziecięcego świata wyobraźni, jest zupełnie inny niż świat ludzi dorosłych. U dzieci jest mocno rozwinięta wyobraźnia, (której dorosłym często brakuje), ich sposób myślenia i rozumowania jest przeważnie obrazowy.
Przytoczę tu obrazek syberyjski, którego świadkami byliśmy razem z kolegą. Rodzeństwo, dziewczynka lat 7 i chłopiec lat 5 chwalą się, że umieją się żenić. Żeby nie było wątpliwości, demonstrują przed nami tę umiejętność.
Może się mylę, ale dzieci raczej nie miały możliwości zapoznać się wcześniej z przykładem tego procesu u ludzi dorosłych. Myślę, że zrobiły to na podstawie tego, co często słyszały z opowiadań dorosłych i swojej wyobraźni. U nas mówimy, chłopak żeni się z dziewczyną, natomiast po rosyjsku wyraża się to tak, chłopak żeni się na dziewczynie. Na pytanie skąd wiedzą, że to się tak robi, a nie inaczej, odpowiedzią było jedynie milczenie.
Byliśmy zaskoczeni i nie wiedzieliśmy, co mądrego możemy im na to powiedzieć. Sami byliśmy wtedy jeszcze podrostkami. Powiedzieliśmy im, że to co umieją, przyda się im w przyszłości, gdy dorosną, a teraz są jeszcze dziećmi i robić tego nie powinny, tym bardziej, że są rodzeństwem. Jeżeli chcą wiedzieć dlaczego nie wolno, niech zapytają swoją mamę.

Inną sprawą jest zagadnienie nazewnictwa tak zwanych intymnych części ciała i czynnościami związanymi z tymi organami. W słowniku synonimów, wszystkie nazwy są wymienione w wielu możliwych wersjach. Powstaje zatem pytanie dlaczego używanie ich w praktyce uważa się za wstydliwe i dlaczego niektóre wyrażenia mają zbyt wieloznaczne znaczenia? To wstyd dla nas jako narodu, że mając tak piękny język i tak wielką rzeszę naukowców od tegoż języka, nie potrafimy tego problemu odpowiednio rozwiązać.
Jest wiele powodów, abym się za bardzo nad tymi problemami nie rozwodził, a wśród nich jeden zupełnie wystarczający, aby wszystkie inne zastąpić. Niech się tym w końcu zajmą fachowcy.
Ja tylko dla przykładu, zajmę się jednym wyrażeniem, ale tak ważnym, że swoją wymową, jak sądzę, z powodzeniem zastąpi ono całe dziesiątki innych, a będzie nim słowo „kochać”.

Otóż w całym życiu człowieka niezależnie od wieku, od wczesnego dzieciństwa, aż po starość, nie ma chyba nic piękniejszego i ważniejszego, jak miłość, czyli kochać i być kochanym. Niech się znajdzie ktoś, kto potrafi temu zaprzeczyć.
Tymczasem zastanówmy się dlaczego wielu ludzi w różnym wieku, niezbyt często tego słowa używa do wyrażenia swoich uczuć? Sprawa jak się wydaje jest prosta, bo to słowo wprawdzie ściśle wiąże się tylko z miłością, ale ma jednocześnie dwa znaczenia, z których drugie nosi już wcześniej przeze mnie wspomniane znamię „tabu”.
Na tej właśnie dwuznaczności słowa polega ta cała językowa hipokryzja, która gdy o niej pomyślę, tak mnie „wkurza”, że nie wiem czy w sposób dosyć jasny potrafię ją przedstawić.
Powiem zatem wprost, jak można było dopuścić do tego, aby słowo kochać miało dwa znaczenia. Kochać jako uczucie i kochać jako czynność. Wszyscy o tym wiedzą, ale nikt na to w odpowiedni sposób nie reaguje, bo to jest wstydliwe tabu, a każde tabu, jak powszechnie wiadomo, jest nietykalne.
Oto kilka przykładowych zdań, na podstawie których chce zilustrować wyżej przedstawione wywody.

„Mamy gromadkę dzieci, a najważniejsze w naszej rodzinie jest to, że wszyscy się kochamy”. Jakież to miłe, prawda? Nie we wszystkich rodzinach tak bywa.
Rozmawiają dwaj przyjaciele: „Kocham Ankę i wkrótce się pobierzemy”, mówi jeden. „A jaka ona jest, czy już kochaliście się?”, pyta drugi. Otóż to, jeden mówi kocham Ankę, a drugiemu ta wiadomość nie wystarcza, pyta dodatkowo czy się kochali. Z tego wynika, że dla nich słowo kochać nie znaczy to samo, co znaczy określenie „się kochać”. To już chyba wystarczy, wszystko stało się zrozumiałe, ale nie dla wszystkich.
Mały synek, tak jak i pozostałe jego rodzeństwo często przymila się do mamy mówiąc, mamo ja cię kocham, ona odwzajemnia się tym samym. Minął pewien czas, synek podrósł. Jak wiadomo dzieci są dociekliwe i mają wyobraźnię. Tak się złożyło, że synek poznał odpowiedź na pytanie z rozmowy wyżej wspomnianych dwóch przyjaciół. Od tej pory kiedy mówił mamie, że ją kocha, w wyobraźni widział to, czego się właśnie przypadkowo dowiedział. Trudno mu było tę dwoistość zrozumieć. Mamę kochał bardzo, ale mówił jej o tym coraz rzadziej, po prostu się wstydził.

Para przyjaciół, chłopak ze swoją dziewczyną, tuż przed zachodem słońca, w czasie kiedy zakwitły już kasztany, siedząc na parkowej ławeczce, prowadzą interesującą dyskusję dotyczącą aktualnych zagadnień. W pewnej chwili dziewczyna, jakby zupełnie bez zastanowienia, patrząc chłopcu w oczy mówi, „pokochaj mnie”.
To miło z jej strony, ale powstaje pytanie, co ona chciała przez to powiedzieć? Mówiąc pokochaj mnie, miała na myśli to pierwsze znaczenie, czyli (obejmij mnie i obdarz swoim uczuciem), czy może to znaczenie drugie.... Któż to może zgadnąć? A może ten językowy kamuflaż został kiedyś celowo wprowadzony, żeby w życiu było zabawniej?

Brak komentarzy: