czwartek, 21 lutego 2008

Jak się tworzy(ła) historia?

Na sesji Dzielnicowej Rady Narodowej podjęto uchwałę dotyczącą likwidacji wszystkich gospodarczych komórek przydomowych na osiedlach peryferyjnych miasta. Uzasadnieniem podjętej uchwały, była dbałość o estetyczny wygląd miasta.

Historia to nie tylko te wielkie wydarzenia, jak przykładowo Bitwa pod Grunwaldem (15.07.1410), czy Odsiecz Wiedeńska (1683), ale również te maleńkie często pospolite zdarzenia, których ilość z czasem przechodzi w jakość i tworzy się zupełnie nowe, a czasem nawet wielkie wydarzenie.
To jest podobnie, jak czasem nieumyślnie lub celowo rzucony kamień w zimie na szczycie góry wywołuje lawinę śnieżną, która schodząc w dół niesie spustoszenie.
W obszernej książce „Kronika Polski” na 944 stronach znajdziemy odpowiedź na pytania, co zdarzyło się w naszym kraju w określonym czasie na tle zdarzeń w świecie, ale na pytanie, dlaczego tak się działo, odpowiedzi nie znajdziemy.
Szukanie odpowiedzi we własnym zakresie jest bardzo trudne, ale że jest możliwe, nie ma żadnych wątpliwości. Na dowód tego przedstawię jeden zdawałoby się drobny nic nieznaczący przykład, który moim zdaniem po pewnym czasie mógł mieć znaczący wpływ na urzędową podwyżkę cen mięsa, a podwyżka ta zapisana została w Kronice Polski pod datą 24.11.1967 roku.

Otóż na sesji Dzielnicowej Rady Narodowej podjęto uchwałę dotyczącą likwidacji wszystkich gospodarczych komórek przydomowych na osiedlach peryferyjnych miasta. Uzasadnieniem podjętej uchwały, była dbałość o estetyczny wygląd miasta.
Takie uzasadnienie nasuwa pewną wątpliwość, czy jest ono prawdziwe. Bo, co ma wspólnego estetyczny wygląd miasta z komórkami na odległych osiedlach peryferyjnych? Taka zdawałoby się niewinna uchwala mająca na celu wyłącznie rzekome doprowadzenie miasta do estetycznego wyglądu, spowodowała skutki wprost nieobliczalne. Mógł to być tylko przypadek, ale można również podejrzewać, że to nie był przypadek. Ktoś za tym wszystkim mógł stać i sterować z ukrycia w sposób zakamuflowany. To, co było robione przez jednych w dobrej wierze, mogło być w rzeczywistości realizacją wcześniej szczegółowo opracowanego przez kogoś strategicznego planu.

Przez likwidację komórek, pozbawiono wiele dziesiątek, a może nawet setek tysięcy rodzin samozaopatrzenia. Przestały te rodziny hodować kury, króliki, a nawet świnki.
A przecież podobne inicjatywy nie były działaniem tylko jednej Rady Narodowej w kraju. Takie inicjatywy wychodziły zwykle ze szczebla wyższego, a jeżeli nawet rodziły się na szczeblu niższym, to i tak musiały podlegać akceptacji przez szczebel wyższy, a następnie były rozpowszechniane na pozostałych szczeblach.

Komórki zlikwidowano i zaprzestano przydomowej hodowli. Wtedy dopiero ludzie zrozumieli, że hodowali w zasadzie z zamiłowania i z przyzwyczajenia, a ta ich działalność wcale nie była dla nich opłacalna z punktu widzenia wkładu pracy. Jednak mimo wszystko było to dla nich korzystne, bo mieli własne mięso niezależnie od jego podaży na rynku. Hodowla taka miała duże znaczenie w uzupełnieniu zbyt skąpego budżetu rodzinnego.

W tamtym czasie rzekomo w trosce o najuboższe masy, urzędową cenę chleba utrzymywano na bardzo niskim poziomie. Korzystali z tego na równi ubodzy i bogatsi. To był kompletny absurd. Dlatego istniało ogromne marnotrawstwo chleba. Kupowano go w nadmiarze, a nie zjedzony wyrzucano do kubłów na śmieci, potem trafiał na śmietniki. Póki istniała drobna hodowla, chleb ten był jej podstawą.
W ostateczności hodowlę zlikwidowano, o tyle zmniejszyła się ilość mięsa, którego na rynku zabrakło, chleba jeszcze więcej się marnowało, a w mediach w czasie żniw nadal przypominano ulubione hasło „każdy kłos na wagę złota”. Istna paranoja!
Ponieważ w efekcie takich głupich działań popyt na mięso stał się większy niż podaż, więc podniesiono ceny. Dalszy scenariusz wydarzeń można przeczytać w Kronice Polski.

Następowały kolejno powtarzające się w całym kraju fale strajków z takich i im podobnych powodów. Podwyżka cen była tylko początkowym pretekstem do różnych działań nękających bezpośrednio państwo, a pośrednio całe społeczeństwo. Jednak społeczeństwo zauroczone pokazywaną wizją zachodniego kapitalistycznego dobrobytu w większości przyklaskiwało tym wszystkim działaniom, mimo konieczności życia w coraz trudniejszych warunkach. Teraz już nie da się powiedzieć, że to był tylko zwykły przypadek i niezadowolenie społeczne było tylko aktem rozpaczy spowodowanym spadkiem poziomu życia mas pracujących. To był raczej wcześniej szczegółowo opracowany scenariusz wydarzeń.
Robiono wtedy wszystko, co było możliwe, aby jak najszybciej doprowadzić do coraz większego zubożenia i destabilizacji kraju, do wywołania przez to coraz większego społecznego niezadowolenia, a tym samym stworzenia warunków do zmiany ustroju.
Cel został osiągnięty i życie narodu uległo całkowitej zmianie, ale to jest już inna historia wykraczająca poza ramy przedstawionego przykładu. Ten artykuł napisałem specjalnie dla tych, co tamtych czasów nie mogą pamiętać, bo ich wtedy jeszcze nie było. W takim samym celu był również napisany poprzedni artykuł pt. „Z deszczu pod rynnę”. Napisałem to, co uważałem za stosowne, a jak to zostanie odczytane zależy wyłącznie od czytelników, od ich wyobraźni, sposobu myślenia oraz subiektywnego kojarzenia zdarzeń. Każdy z nas ma do tego niekwestionowane prawo.
Obecnie już mamy zmieniony ustrój i związaną z nim rzeczywistość. Od naszego parlamentu oczekujemy, by tworzył dobre prawo. Tymczasem debaty parlamentarne często przypominają nam „turnieje rycerskie”. Obywatele siedząc przed telewizorami oglądają to z rozbawieniem, jakby nie wiedzieli, że te igrzyska odbywają się ich kosztem, kosztem całego narodu, który sam wybrał tych „harcowników” w wolnych wyborach.

Brak komentarzy: