poniedziałek, 11 lutego 2008

„Z deszczu pod rynnę”

Przyjrzyjmy się ostatnio pokazywanym u nas amerykańskim filmom. Tam, jak chcą pokazać jakiegoś przygłupa, to często dają mu polskie nazwisko. Gdzie tu nasz honor narodowy? Nie pozwólmy drwić z naszego narodu!


W wyniku Drugiej Wojny Światowej powstały dwa wzajemnie ścierające się obozy - socjalistyczny i kapitalistyczny. Układ Jałtański umieścił nas w tym pierwszym, wcale nie pytając nas o zgodę. Jest to zwykła konsekwencja zasady, że silni manipulując słabszymi, wcale nie muszą ich o nic pytać, a słabsi muszą się podporządkować. Jakikolwiek sprzeciw był nie do pomyślenia, bo wiadomo jakie bywają skutki wynikające z niepodporządkowania się otrzymanym tak zwanym propozycjom nie do odparcia.

Nie miał na to żadnego wpływu fakt, że Polacy też walczyli z okupantem na obu koalicyjnych frontach, na wschodnim socjalistycznym i zachodnim kapitalistycznym. Na każdym z nich przyczyniali się do zwycięstwa. Natomiast gdzie przyszło im walczyć, na wschodzie czy na zachodzie, to przecież wcale nie zależało od ich przekonań i zapatrywań. Wszyscy wywodzili się z tych samych Polaków deportowanych do ZSRR po klęsce wrześniowej i tam byli zmobilizowani, jedni wcześniej, drudzy później. Większość spośród nich zgłaszała się ochotniczo. Zdarzało się, że jeden z braci walczył pod dowództwem Andersa, drugi pod dowództwem Berlinga. Czy to ma świadczyć, że jeden walczył o Polskę kapitalistyczną, a drugi o socjalistyczną? To nie był ich wybór, to był wynik powstałych warunków i możliwości, obaj walczyli o swoją normalną Polskę. Ich nie interesowała wizja Polski widziana przez wodzów. Oni przelewali krew, a jedynie wodzowie w podejmowanych działaniach widzieli swój interes osobisty lub reprezentowanego ugrupowania. Tego przykładem może być również Powstanie Warszawskie.

Po wojnie cały naród przez wiele lat musiał stolicę odbudowywać kosztem wielu wyrzeczeń w innych dziedzinach nie mniej ważnych. Kosztem opóźnienia odbudowy całego kraju, kosztem poziomu życia narodu. A że nie musiało tak być, wystarczy przyjrzeć się zachowaniu Czechosłowaków w tamtym okresie. Sceptycy zagraniczni mówili, że tak zniszczonego miasta to nawet w ciągu stu lat nie da się odbudować. No i pomylili się, a to dlatego, że oni nas wcale nie znają.
Jakim my jesteśmy narodem? Od wieków szczycimy się swoimi martwymi bohaterami. Szczytem bohaterstwa jest zginąć za ojczyznę. Kiedy mamy tę swoją ojczyznę, nie dbamy o jej rozkwit, ani o jej “potęgę”, ale gdy utracimy, chętnie za nią oddajemy swoje życie. Gdzie w tym jakaś logika? To jest tak, jak z tym przysłowiowym strażakiem, co to podpalił wieś, aby się móc wykazać w gaszeniu pożaru. Rzeczywiście, wykazał się w gaszeniu, został bohaterem i otrzymał medal. Natomiast z podpalenia nikt go nie rozliczył.

Co innego robi zagranica. Ona potrafi naszych Polaków, co się dla niej przysłużyli, docenić i dać nawet najwyższe światowe wyróżnienie, wcale nie zastanawiając się, jak wielkie były te zasługi. Dla niej liczy się tylko to, jakie ona z tego powodu uzyskała korzyści.
A jak to jest u nas? Czy dla przykładu taki Eugeniusz Kwiatkowski, co przed wojną między innymi zbudował Port Gdyński i Centralny Okręg Przemysłowy nie jest bohaterem? Chciałbym się mylić, ale czy ktoś postawił mu pomnik? Tak naprawdę to pomnik on sam sobie zbudował. Jest nim Gdynia i COP, ale kto o tym wie, o tym nie mówi się dzieciom w szkole.
Za to wiele się mówi o naszych tragicznych dziejach, o doznawanych krzywdach i potrzebie oddawania życia za ojczyznę. Zresztą po co ja to przypominam? Przecież każdy kto chodził do szkoły, sam o tym wie najlepiej, a przynajmniej powinien wiedzieć.

Po wojnie zgodnie z Układem Jałtańskim znaleźliśmy się w strefie wpływów ZSSR. Według jednych odzyskaliśmy niepodległość, a według drugich zniewolenie, bo ten ustrój wcale się im nie podobał. Nie to jest jednak tutaj najważniejsze. Ważne jest, jak ten okres potrafiliśmy wykorzystać, co potrafiliśmy w tym czasie zrobić.
Zrobiliśmy wiele, ale nie tyle i nie w taki sposób, jak to należało zrobić. Nic dziwnego, byliśmy w garści naszego “Wielkiego Brata”, który się nami “opiekował”. Jak wiadomo, a przynajmniej powinno być wiadomo, że każda opieka kosztuje. Nikt nikomu niczego nie robi za darmo. My byliśmy pomiędzy ZSRR i zachodnim kapitalizmem jakby pośrednikiem. To, czego Rosjanie nie mogli kupić na zachodzie z powodu embarga, kupowali za naszym pośrednictwem. W normalnych warunkach na pośrednictwie dobrze się zarabia, my natomiast ponosiliśmy wielkie straty.

Między innymi zbudowaliśmy olbrzymi przemysł stoczniowy oraz pracujący również na jego potrzeby przemysł ciężki. Dzięki temu mogliśmy budować statki, których głównym odbiorcą był Związek Radziecki. Czy jednak był to słuszny powód do dumy, zważywszy warunki na jakich się to odbywało?
Do budowanych statków musieliśmy kupować na zachodzie specjalistyczne nowoczesne wyposażenie za dolary. Aby mieć na ten cel - jak się wtedy mówiło - “tak cenne dewizy”, musieliśmy sprzedawać na zachód wszystko, co się dało, nawet po zaniżonych cenach.

To z tamtych czasów pochodzi hasło “każdy kłos na wagę złota” i powiedzenie “tak cenne dewizy” oraz inne głupie pomysły stworzone przez nawiedzonych ideologów.
Zatem mówiąc skrótowo należy stwierdzić, że budując statek zużywaliśmy ogromne ilości ton nisko przetworzonej stali i wysoko przetworzone wyposażenie zakupione za “cenne dewizy”. Potem za gotowy statek otrzymywaliśmy ruble, przy czym wartość rubla Rosjanie wyceniali na równą wartości dolara. Tak więc za wydane dolary na zakupienie wyposażenia dla statku otrzymywaliśmy taką samą ilość, ale rubli.
Umowy były tak sporządzane, że w przypadku niedotrzymania terminu przekazania statku płaciliśmy wysokie kary umowne. Przy wyjątkowo umiejętnym sposobie odbioru statku przez stronę rosyjską, przeważnie okazywało się, że terminy przekazania były mocno przekraczane i w rezultacie, gdy się wszystko dokładnie przeliczyło, to Rosjanie mieli statek prawie za darmo.
Za uzyskane ruble ze sprzedaży statku kupowaliśmy rosyjską rudę żelazną, gaz i ropę naftową po cenach dyktowanych przez Rosjan. Musieliśmy kupować tam i po takich cenach, bo przecież prócz krajów obozu socjalistycznego, gdzie indziej za ruble nic się nie dało kupić, bo nie były one przyjmowane. Tak się koło zamykało.
Sprzedawano duże ilości różnych towarów nawet ze stratą, aby tylko zdobyć dewizy. Za te dewizy kupowano wyposażenie do budowanych statków, potem sprzedawano zbudowane statki również ze stratą za ruble. Następnie za te ruble kupowano surowce, a przy ich przetwarzaniu zatruwano środowisko. Wszystko robiono tylko po to, żeby zaspokoić potrzeby i wymagania strategicznego „przyjaciela”.

W ten to sposób “Polska rosła w siłę, a ludziom żyło się coraz lepiej”. Wszystko się rozwijało, tylko ciągle brakowało rąk do pracy i żeby zwiększać wydajność pracy stosowano cały arsenał zachęt. Między innymi szeroko rozwijano infrastrukturę socjalną i wszelkie formy opieki społecznej. Państwo stało się nadopiekuńcze. Jednak mimo tego narastały protesty społeczne w postaci wybuchających strajków.

W efekcie tych wszystkich działań nastąpił kompletny krach gospodarczy i bezwład organizacyjny państwa. W sposób bezkrwawy nastąpiła zmiana ustrojowa. Przestaliśmy budować świetlany socjalistyczny ustrój sprawiedliwości społecznej i zachłysnęliśmy się nowym ustrojem kapitalistycznym i wolną konkurencją. Odzyskaliśmy wolność i niepodległość. Powróciła wreszcie do nas, jak ją wielu nazwało Trzecia Najjaśniejsza Rzeczpospolita Polska.
Nowy ustrój przyniósł nowe sposoby myślenia i nowe sposoby działania. “Wszystko wolno, co nie jest zakazane prawem”.

W pierwszym rzędzie stworzono pułapkę kredytową, a przez to większość podmiotów gospodarczych straciła ciągłość kredytową. Zlikwidowano PGR y pod dobrym pretekstem, że jest to relikt socjalizmu przynoszący tylko straty gospodarce narodowej. Zaczęto prywatyzację mienia państwowego przede wszystkim przez jego upadłość.
Prawie wszystkie fabryki, które stanowiły konkurencję obcemu kapitałowi zostały wykupione i zlikwidowane. W wyniku podjętych działań, znalazło się w obcych rękach 80% polskich banków i około 40% zakładów przemysłowych. Handel zaczynają opanowywać super markety. Deficyt handlowy za 12 lat wyniósł około 80 miliardów zł. Staliśmy się rynkiem zbytu dla obcych towarów, a nasza produkcja tak rolna, jak i przemysłowa, nie ma na razie żadnych szans rozwoju. Skutkiem tego mieliśmy 18 procentowe bezrobocie nie wliczając w to bezrobocia ukrytego, które przecież nie da się zaprzeczyć, że istniało, tylko nie wiadomo, jakie były jego rozmiary.

Bankom i niektórym innym instytucjom użyteczności publicznej powodzi się dobrze, czego dowodem jest przesadne upiększanie swoich budynków przez obłożenie ich marmurowymi płytami. Do Polski napływa obcy kapitał spekulacyjny, któremu się opłaca kupować obligacje państwowe. Rośnie import - drastycznie spada eksport. Drogie kredyty hamują rozwój gospodarczy kraju. I tu nasuwa się pytanie, kto to robi i w czyim interesie, komu wreszcie to wszystko służy?
Jak z tego wszystkiego wynika, samodzielnie żyć chyba nie potrafimy, bo i warunków po temu w obecnym świecie nie ma. Z objęć jednego Brata wpadliśmy w objęcia drugiego Brata – międzynarodowego kapitału. Nie o to chodzi, który z Braci jest lepszy, tylko o świadomość, że mrówki hodują mszyce i nimi się opiekują tylko po to, żeby móc je potem doić!

Ludzie zacznijmy myśleć, przestańmy nawzajem się obrażać, używając z pewnym upodobaniem określenia “mądry Polak po szkodzie”. I bez tego okoliczne narody są przekonane, że tak jest naprawdę. Przyjrzyjmy się ostatnio pokazywanym u nas amerykańskim filmom. Tam, jak chcą pokazać jakiegoś przygłupa to często dają mu polskie nazwisko. Gdzie tu nasz honor narodowy, nie pozwólmy z siebie drwić. Ale tu niestety, sam protest nie wystarczy. Na to, żeby nas w świecie szanowano, trzeba długo i solidnie zapracować.

Na zakończenie tych wywodów dodam, że jak w czasie wojny często niepotrzebnie ludzie ginęli, szczególnie młodzież i przedwcześnie „dorosłe dzieci”, tak i teraz choć nie giną, to powoli więdną, jak jesienne liście drzew, a później jak drzewa cicho obumierają. Tylko od czasu do czasu wydają z siebie szelest trwogi o losy tych, co pozostaną i dalej będą decydować o przyszłości. Czy będą pamiętali o tych, co wcześniej przed nimi, kraj budowali z wielkim wysiłkiem i poświeceniem, a w potrzebie oddawali to, co mieli najdroższego - nawet swoje życie?!

Brak komentarzy: