niedziela, 16 marca 2008

Taniec czarownic

Ten taniec czarownic nie zaczął się w ostatnim czasie, on trwa już od wielu lat. To jest oszalały taniec głupoty z niemożnością. Raz uruchomiona orkiestra zamętu, ciągle gra. Nie ma nikogo kto by potrafił znaleźć lub znał klucz do zatrzymania tego głupiego, niszczycielskiego programu dewastacji gospodarki i rozkładu moralnego społeczeństwa. Naród dał się zwariować. Ulega ciągle agitacji prowadzonej przez gromadę różnej maści nieudaczników chcących zdobyć lub utrzymać władzę za wszelką cenę, nawet kosztem destabilizacji życia społecznego i gospodarczego kraju. Dlaczego tak się dzieje?

W swoim czasie można było usłyszeć wypowiedź „… dotyczy to Polaków i nas z Platformy Obywatelskiej.”
To nie był przypadek odosobniony. Z ust prominentnych polityków w czasie oficjalnych wystąpień ciągle słyszeliśmy takie wypowiedzi, jak na przykład: „Polacy tego od nas oczekują”, „Polacy na nas liczą”, „ nie możemy zawieść Polaków”, itp. Dlaczego nasi politycy nie używają na przykład takich określeń, jak: nasze społeczeństwo, nasi obywatele, nasi wyborcy itd.?
Czyżby to miało znaczyć, że my Polacy jesteśmy przez kogoś okupowani i wcale o tym nie wiemy?

Ostatnio przy wtórze „bełkotu” medialnego toczą się w naszym parlamencie szumnie nazywane debaty związane z ratyfikacją Traktatu Lizbońskiego. W rzeczywistości to nie są żadne debaty. To są targi nie wiadomo o co. To są popisy turniejowe pseudo harcowników. To jest marnej jakości ubaw, za który my podatnicy drogo płacimy. A przecież to jest takie zupełnie proste. Traktat był wcześniej wynegocjowany przez najwyższych przedstawicieli naszego państwa. Ustalono również, że w imieniu narodu będzie on ratyfikowany przez nasz parlament. Niech więc parlament do jasnej cholery robi to, co do niego należy. Niech przestanie urządzać szopki i zachowywać się, jak panna na wydaniu.

Do czego w rzeczywistości są zdolni nasi politycy niech świadczy cytat jednego z prominentnych polityków wypowiedziany z wielkim przekonaniem w czasie przemówienia do członków partii:
„Musimy wygrać walkę o drugą solidarność, walkę o samorządność. Walczcie i wygrywajcie, a ja będę trzymał za was kciuki”. Jeżeli potrafi on tylko trzymać kciuki i nic więcej, to czego naród może się po nim spodziewać?

Innym przykładem owocnej pracy naszych parlamentarzystów niech będzie następujący przykład.
Pamiętamy, jak w wyniku długotrwałej suszy, w kościołach zainicjowano na szeroką skalę modły o deszcz. Zrobili to dostojnicy kościelni i nie ma w tym nic dziwnego. Nasz kraj jest katolicki i kościół ma bardzo bliskie powiązania z niebem.

Jednak okazuje się, że nie mniejsze powiązania z niebem ma również nasz parlament, bo w przerwie swoich obrad, jakby chcąc współzawodniczyć z kościołem również zainicjował modły o deszcz w swojej parlamentarnej kaplicy. (TVP przekazała nawet ciekawy incydent z tym związany. Sekretarz obrad parlamentarnych kilkakrotnie „zacinał się” przy odczytywaniu stosownej informacji dotyczącej tych modłów).

Z tego wynika, że nasi parlamentarzyści, nasi politycy, którzy zostali przez naród wybrani, aby ustanawiali dobre prawo i uchwalali ustawy sprzyjające gospodarczemu rozwojowi kraju – nie chcą lub nie potrafią tego robić. Oni wolą raczej zdać się na wolę Bożą, wierząc, że Bóg wie najlepiej, co i kiedy ludziom jest potrzebne, a tym bardziej narodowi, który wg oficjalnych danych w 90% jest „wierzący”, a to znaczy bez reszty spełniający zalecenia duchowieństwa i jest wierny naukom Kościoła.

Ponieważ powszechnie wiadomo, że modlitwa nie wymaga żadnego wysiłku umysłowego, na który stać tylko niewielu, ani posiadania odpowiedniej wiedzy fachowej, niezbędnej przy podejmowaniu wszelkich decyzji gospodarczych, więc należy mocno się zastanowić, czy w ogóle w takiej sytuacji jest nam potrzebny jakikolwiek parlament składający się z ludzi bez odpowiedniego przygotowania fachowego i bez odpowiednio silnej woli potrzebnej do kierowania życiem gospodarczym kraju oraz wzięcia za to osobistej odpowiedzialności?
Wystarczy dać ludziom odpowiednie modlitewniki i niech się modlą o to, co im jest potrzebne. Jeżeli Bóg ich nie wysłucha, niech mają pretensję do siebie, bo niezbyt gorliwie się modlili, względnie nie zasłużyli na wysłuchanie ich próśb.

Zatem reasumując nie dziwmy się, że mamy tak zdecydowany pęd do władzy ludzi niekompetentnych. Któż by nie chciał być na świeczniku i dużo zarabiać bez żadnego wysiłku umysłowego, a tym bardziej w sytuacji, gdy nie ma on do tego odpowiednich predyspozycji. Kłopot jednak w tym, że takich chętnych jest zbyt wielu i naród może w pewnym momencie nie wytrzymać tak dużego obciążenia złożonego na jego barki. Aż strach pomyśleć, co wtedy może nastąpić? Chyba, że na to też znajdzie się odpowiednia modlitwa.

Brak komentarzy: