niedziela, 16 marca 2008

Sługa Boży

W ostatnim czasie znowu odżyły w mediach sprawy związane z molestowaniem, ale dla odmiany nie dotyczą one kobiet i ich przełożonych na wysokich stanowiskach państwowych, lecz młodzieży oddanej w opiekę osobom duchownym.
Już w 2002 roku mówiło się, że na skutek kilku głośnych w świecie przypadków pedofilstwa wśród księży, papież Jan Paweł II nakazał biskupom wyszukiwać księży pedofilów i karać ich ekskomuniką niezależnie od tego, co robią świeckie organa ścigania. Jednak to kościelne ściganie miało być utajnione.

Jeżeli miało być utajnione, to powstaje pytanie dlaczego? Czy wykorzystywanie dzieci do czynów lubieżnych przez osoby duchowne nie jest takim samym obrzydliwym przestępstwem, jak dokonywanym przez świeckich zboczeńców i wykolejeńców? Nie przypuszczam, aby ksiądz dopuszczający się tak haniebnego czynu, miał być kimś lepszym. Wręcz przeciwnie, taki ksiądz tym bardziej powinien być publicznie napiętnowany. To on miał te małe owieczki wychowywać w duchu moralności chrześcijańskiej, a tymczasem wykorzystując ich zaufanie do siebie, jako osoby duchownej, molestował i wykorzystywał seksualnie. Nasuwa się tu tylko jedno słowo - ohyda.

Nie tak dawno głośno było w mediach na temat, że ksiądz arcybiskup molestował kleryków i młodych księży. Arcykapłan, jeden z wysokich hierarchów kościoła katolickiego był homoseksualistą.
Człowiek, który pod każdym względem powinien być wzorcem dla swoich braci w wierze i stale swoim zachowaniem świecić im przykładem, był karykaturą człowieka, był wprost zboczeńcem. Ostatnio głośno jest o księdzu będącym wychowawcą młodzieży, który do celów seksualnych wykorzystywał nieletnich chłopców.
Tacy duchowni już jako ludzie płci męskiej są pod każdym względem odwrotnością tego człowieka, jakiego Bóg stworzył na obraz i podobieństwo swoje. Przecież Bóg w stosunku do człowieka, jako do swojego dzieła miał zupełnie odmienne zamiary, niż to sobie niektórzy wymyślili.

Księga Rodzaju 1:28
Po czym Bóg im błogosławił, mówiąc do nich: Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną; abyście panowali nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym i nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi. BT.

Tymczasem kościół ustanowił celibat, co jak widać jest zupełnym zaprzeczeniem tego, co napisano w Piśmie Świętym. Każdy kandydat wstępując do stanu duchownego wie, co na siebie przyjmuje i jakim warunkom będzie musiał sprostać. Natomiast jakie są tego rzeczywiste skutki, mamy wystarczająco dużo przykładów.
Kler twierdzi, że seks ma służyć wyłącznie prokreacji. Jeżeli tak, to należałoby z tego wysnuć następujący wniosek. Skoro księża „żyją w celibacie” i ich organy płciowe nie służą prokreacji, więc nie są im potrzebne. Mając jednak kłopoty z popędem płciowym, czy nie powinni zatem nawiązać do dawnej tradycji eunuchów? Wtedy już nikt nie mógłby powiedzieć, że są hipokrytami i zalecają innym to, czego sami nie przestrzegają.

Do stanu kapłańskiego nawet na bardzo wysokie stanowiska dostają się zboczeńcy. Wiem, że znajdą się i tacy, co w ich obronie powiedzą, że przecież każdy z nich to tylko człowiek.
Należy temu kategorycznie się sprzeciwić. To powinni być nie tylko ludzie będący dla innych przykładem, ale przede wszystkim być prawdziwymi sługami Bożymi, jakimi zresztą sami siebie mianują i każą się tak nazywać.
A co mamy w praktyce, jaka w klanie sług Bożych panuje atmosfera? Przecież nie stają się oni takimi zboczeńcami w ostatniej fazie swojej kariery. Musieli być takimi już od samego początku. Jak to się mogło zdarzyć, że przez wiele lat ich występki nie były wykrywane?

Wytłumaczenie może być proste i tylko jedno. Jest to środowisko mocno zintegrowane, a ponadto główną rolę spełnia tu tajemnica spowiedzi. Wzajemnie się spowiadają, wzajemnie się rozgrzeszają i wzajemnie wszystko utrzymują w tajemnicy. Stanowią zamknięty krąg ludzi żyjących własnym życiem, uchodzących za ludzi poświęconych służbie Bożej i jakby na ironię podających starym spracowanym kobietom swoją dłoń do ucałowania. “Ale jaja!”

P.S. Dla pewnej równowagi warto dodać troskliwą wypowiedź pewnego księdza w związku z naśnieżaniem skoczni w czasie jej przygotowywania do skoków narciarskich w Zakopanem.
„Sztuczne naśnieżanie to grzech, bo jest to działanie przeciw naturze. Wpływa na ocieplenie klimatu i tworzenie się dziury ozonowej”.
Jest to odkrywcze ostrzeżenie. Może być nawet swego rodzaju proroctwem, bo na pewno znajdą się tacy, co będą próbowali „grzech naśnieżania” łączyć z faktem wypadku czeskiego skoczka, jaki zdarzył się na skoczni w czasie konkursu Pucharu Świata w styczniu 2007 roku w Zakopanem.

Brak komentarzy: